Makowski: Wymazać Tuska z rzeczywistości

Prezes Kaczyński chce zniszczyć III RP w zastępstwie Donalda Tuska, którego chce dopaść już od 2015 r. – pisze publicysta i polityk związany z Koalicją Obywatelską.

Publikacja: 28.08.2019 19:00

Makowski: Wymazać Tuska z rzeczywistości

Foto: AFP

Choć nie widać tego gołym okiem, to spór Kaczyński v. Tusk rządzi polityką. I nieważne, że pierwszy jest „szeregowym posłem", a drugi „europejskim urzędnikiem". Pytanie brzmi: Czy podjazdowa wojenka, która się rozgrywa, przekształci się w otwarty konflikt, a polem bitwy staną się wybory prezydenckie.

Dziś wygląda to tak, jakby Donald Tusk pożegnał się z rodzimą polityką. Jego powściągliwe zaangażowanie w wybory europejskie musiało przynieść rozczarowanie. Zwycięstwo PiS to nie tylko przegrana Koalicji Europejskiej, ale też w jakimś stopniu samego Tuska, symbolu Europy – otwartej, zintegrowanej, grającej solidarnie. To też sygnał, że pisowska rewolucja w dużo głębszy sposób przeorała świadomość społeczną, niż mógł przypuszczać obecny szef Rady Europejskiej. Dlatego Tusk zrobił krok do tyłu. Wycofał się nawet z komentowania polskiej polityki na Twitterze.

Kiedy zejść ze sceny

Jeden z ostatnich politycznych wpisów dotyczył poparcia Romana Giertycha jako kandydata na senatora z ramienia KO. „Prawdziwy bat na faryzeuszy. Mieliby z nim urwanie głowy. Szczególnie na Żoliborzu. Dużo nas różni, ale ten pomysł popieram" – zachwalał tę kandydaturę. Wpis spotkał się z krytyką: raz, nawet życzliwi mówili, że Tusk stracił słuch społeczny. Dwa, że to pocałunek śmierci dla KO. Były premier nie próbował bronić swojego stanowiska. Odpuścił. Podobnie jak sam Giertych.

Czy odpuścił również start w wyborach prezydenckich w 2020 r.? Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią, że tak właśnie jest. Tusk, mimo że ostatnio zajmuje się globalnymi wyzwaniami, wciąż potrafi trafnie rozpoznawać społeczne nastroje w Polsce. Także wtedy, kiedy przychodzi moment, gdy należy ze sceny politycznej zejść. Te słowa piosenki zespołu Perfect cytował, gdy oddawał władzę Ewie Kopacz, a sam przeprowadzał się do Brukseli.

Dziś analogicznie: kiedy skończy mu się kadencja szefa Rady Europejskiej, może ogłosić w listopadzie, że kończy karierę. I ponownie przywołać zdanie: „Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść. Niepokonanym".

Tusk wygrał wszystko

Z punktu widzenia osobistej kariery politycznej Tusk może powiedzieć, że osiągnął w polityce wszystko, co było do osiągnięcia. Nikt inny– ani wcześniej, ani w najbliższej przyszłości – nie zbliży się do stołu, przy którym siedział i wciąż siedzi Tusk. Nie tylko jako premier Polski, ale też jako szef RE, by definiować i rozwiązywać globalne wyzwania ze światowymi przywódcami. To z Angelą Merkel, Emmanuelem Macronem czy Donaldem Trumpem i Borisem Johnsonem rozmawia o kryzysie migracyjnym, brexicie i kryzysie klimatycznym. Analizując na zimno sytuację, wydaje się, że nie ma żadnych argumentów, by Tusk chciał wracać do polskiej polityki. Do rodzimego piekła.

Ale polityka to namiętności. A kiedy one rządzą, rozum schodzi na drugi plan. Jeden z celów, jakie po wygranych wyborach w 2015 r. postawił sobie Kaczyński, to dopaść Tuska, którego obwinia za katastrofę smoleńską. Stąd komisje sejmowe ds. VAT czy Amber Gold. Ale dziś nawet prezes wie, że to daremny trud, bo Tusk w konfrontacji z pisowską komisją wychodził wzmocniony.

„Chłopczyk w krótkich spodenkach" – jak mówił o Tusku Kaczyński – pobił go w bezpośredniej debacie politycznej w 2007 r. i w wyborach, a dodatkowo odesłał prezesa na osiem lat, by ten grzał ławy opozycyjne. Dlatego Jarosław Kaczyński, chcąc „odwdzięczyć się" Tuskowi, znalazł inny sposób, by unieważnić, ba, wymazać rządy Tuska ze społecznej świadomości. A także to wszystko, czego Donald Tusk w oczach prezesa jest symbolem – III RP.

Zniszczyć III RP

Po pierwsze, prezes dokonał gwałtu w sferze wartości. To, co w III RP budziło dumę: tolerancja, otwartość, kreatywność – stało się przedmiotem wstydu. To, co było przedmiotem wstydu, staje się akceptowalne, a czasami wręcz powodem do dumy: ksenofobia, antysemityzm, pieniactwo, antyeuropejskość.

Po drugie, postanowił wymienić elity – medialne, prawnicze, ale też kulturalne – od dyrektorów teatrów poczynając, na szefach muzeów kończąc.

Po trzecie, przejął sektor NGO-sów, którym teraz zawiaduje tzw. Narodowy Instytut Wolności, który z wolnością ma tyle wspólnego, co pięść z okiem. I dotuje działalność ojca Rydzyka.

Po czwarte, zadecydował o przejęciu wymiaru sprawiedliwości – nawet kosztem zrobienia z Ministerstwa Sprawiedliwości Ministerstwa Nienawiści.

Po piąte, usiłuje przejąć samorządy przez nakładanie na nie nowych zadań, których zaraz nie będą w stanie realizować.

Ostatnim etapem dekonstrukcji państwa, które symbolizuje Tusk, jest zmiana konstytucji. Szefowi PiS wystarczyły cztery lata, by wymazać ze świadomości społecznej osiem lat rządów Donalda Tuska.

Nie wolno odpuścić

Tusk, widząc proces dekonstrukcji swojego dorobku, musi odczuwać złość. I chęć powrotu, by bronić swoich dokonań i wizji kraju przyjaznego. Szukającego tego, choćby z Niemcami, co łączy, a nie tego, co dzieli. Kraju wolnego od resentymentów. Państwa, w którym nie szuka się haków na obywateli. Ale taki powrót obarczony jest ryzykiem. Przegrana z Andrzejem Dudą w prezydenckim boju byłaby dla Tuska katastrofą. I przekreśleniem jego dewizy.

Tym bardziej że Tusk doskonale pamięta, jak do rodzimej polityki starał się wrócić Aleksander Kwaśniewski – ceniony i lubiany przez Polaków dwukrotny prezydent.

Jeśli jednak Tusk nie chce zostać wymazany przez Kaczyńskiego z polskiej rzeczywistości, jeśli chce być zapamiętany także jako dwukrotny premier Polski, a nie tylko szef Rady Europejskiej, i jeśli chce bronić państwa, które przez 30 lat budował z kolegami z antykomunistycznej opozycji, to nie może pozwolić sobie na luksus politycznej emerytury. Taki wybór oznaczałby, że Donald Tusk oddaje zwycięstwo Jarosławowi Kaczyńskiemu walkowerem.

Autor jest filozofem, teologiem i publicystą, a także radnym miasta Katowice z ramienia Koalicji Obywatelskiej. Ostatnio wydał książkę „Pobudka Kościele" (2018)

Choć nie widać tego gołym okiem, to spór Kaczyński v. Tusk rządzi polityką. I nieważne, że pierwszy jest „szeregowym posłem", a drugi „europejskim urzędnikiem". Pytanie brzmi: Czy podjazdowa wojenka, która się rozgrywa, przekształci się w otwarty konflikt, a polem bitwy staną się wybory prezydenckie.

Dziś wygląda to tak, jakby Donald Tusk pożegnał się z rodzimą polityką. Jego powściągliwe zaangażowanie w wybory europejskie musiało przynieść rozczarowanie. Zwycięstwo PiS to nie tylko przegrana Koalicji Europejskiej, ale też w jakimś stopniu samego Tuska, symbolu Europy – otwartej, zintegrowanej, grającej solidarnie. To też sygnał, że pisowska rewolucja w dużo głębszy sposób przeorała świadomość społeczną, niż mógł przypuszczać obecny szef Rady Europejskiej. Dlatego Tusk zrobił krok do tyłu. Wycofał się nawet z komentowania polskiej polityki na Twitterze.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Dubravka Šuica: Przemoc wobec dzieci może kosztować gospodarkę nawet 8 proc. światowego PKB
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?