W dniu 10 września każdego roku przypada szczególne wydarzenie. Od kilkunastu już lat w tym czasie przeżywany jest Światowy Dzień Zapobiegania Samobójstwom. Został on ustanowiony w 2003 r. przez Światową Organizację Zdrowia (WHO), w celu zwiększenia świadomości związanej z coraz poważniejszym problemem jakim są działania samobójcze coraz młodszych osób. Dzisiaj znamy mniej więcej statystyki, w tym temacie. Suicydolodzy potrafią coraz lepiej rozpoznawać i nazywać niepokojące symptomy, prowadzące do targnięcia się na własne życie. Czy jednak mamy świadomość, jak zapobiegać samobójstwom?
Piekło i tyle
Pod koniec sierpnia b r. posłanka PO, Jagna Marczułajtis -Walczak przyznała w trakcie jednego z wywiadów, iż znalazła się w ostatnich latach w sytuacji, w której myślała o odebraniu sobie życia. Jak się okazało u jej trzeciego dziecka wykryto poważną wadę mózgu. Jak sama zaznaczała jej położenie doprowadziło do pojawienia się poważnych stanów depresyjnych, które wiązały się z wystąpieniem myśli samobójczych: „Patrzyłam tylko z jakiego mostu zjechać, albo jak to zrobić żeby się zabić razem z tym dzieckiem, żeby po prostu już nie cierpiał on i ja”- przypomina posłanka. Podobne wypowiedzi pokazują bardzo wyraźną korelację. Z jednej strony pojawia się dramat, tak trudny do wyobrażenia, że przekracza powoli naturalne dla człowieka pragnienie życia. Zygmunt Freud w książce „Człowiek, religia, kultura” zwracał uwagę, że w każdym z nas jest naturalne pragnienie, by żyć, dlatego w chwili zagrożenia potrafimy walczyć w sposób zaciekły o własne życie i życie bliskich nam osób. Z drugiej jednak strony, jak zaznaczał ojciec psychoanalizy, jest w nas „pociąg do Tanatosa”. W niepojęty sposób pragniemy śmierci. Trafnie dostrzegł to George Carlin, który dostrzegł, że paradoksalnie czasem pragniemy tak bardzo śmierci, „jakby zależało od tego całe nasze życie”. Prof. Antonii Kępiński ujął to jeszcze inaczej w jednym z artykułów. Jak stwierdza wspomniany psychiatra- filozof: „U młodych samobójstwo jest wołaniem o pomoc, u starych jest tylko wołaniem o śmierć.”. Owo wołanie wiąże się najczęściej z kryzysem, cierpieniem, bólem i samotnością. Czasem związane jest wprost z zagubieniem, jak stwierdził niegdyś Paulo Coelho. W książce „Weronika postanawia umrzeć” dochodzi w pewnym momencie do wniosku, że osoby podejmujące próby samobójcze są często zbyt słabe by żyć ale jednocześnie zbyt mocne, by umrzeć.
Samobójstwo zostaje
Samobójstwo zostaje na stałe. U zmarłych jest bezpośrednia przyczyną śmierci. U tych, którzy próbowali, jest blizmą, czasem bardzo wyraźną. U osób bliskich, jest raną, która towarzyszy. U tych, którzy wspierają, jest trwałym wspomnieniem, prowokującym pytania, które najczęściej pozostają bez odpowiedzi. Kilkakrotnie miałem do czynienia z każdą z tych grup. Pamiętam doskonale Panią E., która na początku mojej pracy w szpitalu psychiatrycznym przygotowała dla mnie pracę na zajęciach terapeutycznych. Pamiętam dr A., która znalazła swojego pacjenta, gdy ten się powiesił, choć żadne kryteria diagnostyczne nie wskazywał na istnienie niebezpieczeństwa. Pamiętam siostrę. O., która musiała zmienić pracę w oddziale, bo cały czas pamiętała o dziewczynce, którą dostrzegła za późno w toalecie. Mam w pamięci również ostatnią z prowadzonych spraw, gdy wszyscy się zastanawiali: Jak to możliwe, by pacjent odebrał sobie życia w oddziale pełnym ludzi? Podobne pytanie uświadamia niestety, że zamach samobójczy zawsze pozostanie jakąś tragiczną tajemnica. Z jednej strony psychiatrzy wiedzą, że szczególna opieka winna być sprawowana nad pacjentami, którzy znajdują się w stanie wyraźnego spowolnienia psychoruchowego oraz obniżenia nastroju, którym towarzyszą myśli rezygnacyjne. Z drugiej jednak perspektywy nie jest tajemnica, że szczególnie trudnym suicydologiczne momentem jest chwila, w której następuje u pacjenta poprawa nastroju. Czasem jest to moment najbardziej niebezpieczny, bo paradoksalnie dający siłę by zrobić sobie krzywdę. Uzmysławia to dobitnie pewien dość popularny mem. Widzimy na nim kilkanaście słynnych postaci. Są wśród nich uśmiechnięci: Robin Williams, Marlyn Monroe oraz Kurt Cobain, a wiec osoby, które zmarły właśnie w wyniku zamachu dokonanego na własne życie.
Profilaktyka
Nie ma leku na samobójstwo. Nie ma prawdopodobnie również terapii, która w 100% gwarantowałaby nam, iż nigdy człowiek nie będzie doświadczać myśli, które kierować go będą w stronę śmierci. Wspomniany powyżej Paulo Coelho opisywał Weronikę, jako tą, która z całą pewnością od dłuższego czasu myślała o śmierci: „Weronika nienawidziła wszystkiego, ale przede wszystkim sposobu, w jaki żyła, nie widząc nigdy setek innych Weronik, które w niej mieszkały, które były fascynujące, szalone, ciekawe świata, odważne, gotowe na ryzyko.” Jak się jednak okazuje podobna „pokusa śmierci”, jawiąca się jako jedyne rozwiązanie często spotyka się z walką ze strony potencjalnej ofiary. Widać to dolanie w wierszu Edwarda Stachury, poety, którego 40 rocznicę samobójczej śmierci obchodziliśmy zaledwie kilkanaście dni temu. W utworze: „Czas płynie i zabija rany” czytamy jego nawoływanie do osoby myślącej o śmierci:
„Posłuchaj, porzucony przez nią,