Wbrew obiegowym kłamstwom, które krążą o nas za granicą, nie było w Polsce nazistów, a komuniści stanowili niewidoczny procent społeczeństwa. Ich radykalizm odrzucał przytłaczającą większość obywateli, co tylko nakręcało nienawiść komunistów do własnego kraju. Stali się oni rodzajem wyizolowanej sekty, która nie dzieliła z resztą Polaków ich wspólnych radości i trosk. Przeciwnie, izolacja prowadziła komunistów do frustracji i agresji wobec otoczenia.
Trudno się zatem dziwić, że w chwili klęski wrześniowej, wypuszczeni z więzień, ciągnęli na wschód, jakby przeczuwali 17 września i wejście sowieckich wojsk do Polski. Katastrofa własnego kraju stawała się dla nich szansą i zamierzali z niej skorzystać. Rezultaty ich rządów poznaliśmy potem wszyscy na własnych skórach.
Historia komunistów i ich całkowitego wyobcowania z własnego społeczeństwa przyszła mi na myśl, gdy – jeszcze przed rozpoczęciem Euro – przeczytałem krążącą w mediach społecznościowych deklarację niejakiego Wojciecha Krzysztofiaka, szczycącego się ateistycznym światopoglądem szczecińskiego wykładowcy, który napisał na swoim profilu, że zwycięstwa polskiej drużyny wzmocnią „falę brunatnego nacjonalizmu zalewającego nasz kraj”. Dlatego też p. Krzysztofiak życzy polskim piłkarzom przegranej we wszystkich meczach oraz „kompromitacji sportowej”.
Jak na razie ateizm p. Krzysztofiaka prowadzi go na manowce, bo drużyna – odpukać – daje sobie nieźle radę. Zastanawiam się jednak, jak trzeba być sfrustrowanym i odizolowanym od świata, aby publicznie zasugerować Polakom, że – kibicując własnej reprezentacji – są „brunatnymi nacjonalistami”. Nie przypominam sobie też podobnej deklaracji tego pana podczas poprzedniego Euro. Należy z tego chyba wnioskować, że pod rządami Donalda Tuska kibicowanie było w porządku, a teraz już nie.
Przypadek p. Krzysztofiaka byłby niewart szerszej uwagi, gdyby nie to, że mieszanie polityki do wszystkiego, nawet do sportu, staje się powoli obsesją części środowisk opozycyjnych w Polsce. Obsesją, która pcha te środowiska w stronę odcinającej się od wszystkiego i od wszystkich sekty. To bardzo niepokojące zjawisko. Demokracja wymaga bowiem istnienia normalnej opozycji. Żyjącej wśród ludzi i rozumiejącej ich potrzeby.