Dla wyników finansowych branży ważniejsza od frekwencji jest bowiem kwestia marż, a te spadają. Przyczyną są rosnące koszty przelotów z powodu drożejącego paliwa, a także droższe hotele. Dla utrzymania atrakcyjności ofert organizatorzy wyjazdów biorą skutki tego na siebie, co zmniejsza zyskowność.

Także bliskie perspektywy, mimo nabierającej tempa sprzedaży września, mogą się okazać niezbyt różowe. Według badającego rynek turystyczny Instytutu TravelDATA branży wycieczkowej nie sprzyja bardzo głęboki spadek nastrojów konsumenckich na wsi i w małych miejscowościach, spowodowany rosnącymi stratami w większości upraw wskutek długotrwałych upałów. Perspektywa braku pieniędzy przytrzymuje ich mieszkańców w domach.

Coraz większym problemem może być również pogarszanie się sytuacji politycznej w kraju. Starcia rządzącej partii z opozycją, widoczny wzrost nastrojów nacjonalistycznych oraz zapowiadane protesty płacowe będą schładzać popyt w tej grupie kupujących wycieczki, która jest gorzej sytuowana materialnie, a zarazem bardziej wrażliwa na to, co się wokół dzieje, i przez to skłonna do wycofywania się z wcześniejszych zamiarów. A właśnie ta część klientów zyskuje w branży coraz większy udział dzięki finansowemu wsparciu państwa poprzez program 500+ czy wypłaty z tytułu przyspieszonego przechodzenia na emeryturę.

Biurom podróży paradoksalnie jednak może pomóc to, co powinno im raczej przeszkadzać: upalna pogoda przyciągająca w tym roku nad Bałtyk. Otóż widok pokazywanych w telewizji tłumów na zastawionych parawanami plażach oraz inwazja glonów dla wielu pewnie będą wskazówką, że wyjazd do Turcji, Tunezji czy Egiptu jest pod tym względem mniej ryzykowny. A przy tym może być tańszy.