W najgorszym scenariuszu w dniu brexitu Londyn zostanie odgrodzony od zjednoczonej Europy murem ceł, brakiem porozumienia co do wiz, norm jakości towarów, przepływu danych, porozumień handlowych itd., itp.
O tym, że operacja ta ma spore szanse skończyć się politycznym oraz gospodarczym armagedonem, wiadomo już od kilku miesięcy! Taką ewentualność powinno brać się pod uwagę od dnia ogłoszenia wyników referendum. Jak choćby w Bułgarii, gdzie piszę ten felieton. Moi tutejsi przyjaciele twierdzą, że Bułgarzy mają w sprawie brexitu co najmniej dwa scenariusze. I to nie z powodu niedawno zakończonej prezydencji w UE.
A u nas? Wysoki polski urzędnik państwowy niedawno udzielił wywiadu na temat brexitu. I stwierdził, że „w Polsce od kilku tygodni trwają prace przygotowawcze nad szczegółową oceną wyjścia Wielkiej Brytanii z UE bez umowy". Traktując to poważnieb można założyć, że takiej oceny jeszcze nie ma. A gdy ona wreszcie powstanie, to pewnie... zda się psu na budę. Skutki brexitu będą już widoczne gołym okiem!
Dziś powinniśmy już np. wiedzieć, czy i na ile wpłynie on na polski PKB. Jak będzie to wyglądało w kolejnych w latach? Co z Polakami, którzy dziś są w Wielkiej Brytanii? Czy polskie władze dysponują może jakimiś badaniami na ten temat? Jakie branże będą narażone na kłopoty? Czy nie należy podjąć lub wstrzymać się z jakimiś rozwiązaniami, regulacjami, ustawami itd., bo w połączeniu z „twardym" brexitem wywołają groźne skutki gospodarcze?
Jeśli do brexitu dojdzie bez umowy, to Wielka Brytania z dnia na dzień stanie się pod względem relacji politycznych, gospodarczych czy turystycznych równie odległa jak – z pewną przesadą – Demokratyczna Republika Konga. Albo Mauritius. Tymczasem Londyn to dziś trzeci pod względem wielkości partner handlowy naszego kraju. Tam są setki tysięcy naszych obywateli. Mają firmy, rodziny – i to dlatego, że Wielka Brytania należy do Unii Europejskiej.