Rz: Na świecie widać narastającą niechęć do globalizacji. Za jej przejawy można uważać brexit, protekcjonizm Donalda Trumpa, ale też antyunijne nastroje w części krajów Europy. Z czego to wynika? Globalizacja zaszła za daleko?
Nie wydaje mi się, że globalizacja zaszła za daleko. Raczej mamy zbyt mało informacji na temat korzyści, które nam przynosi. Jest kilka trendów i zjawisk, które nakładają się na siebie i powodują, że wiele osób czuje się niepewnie. Oprócz globalizacji to cyfryzacja, masowe migracje i pewne konsekwencje kryzysu finansowego, z którymi wciąż się nie uporaliśmy. W tej mieszance globalizacja odgrywa chyba najbardziej pożyteczną rolę dla statystycznego pracownika, dla jego bezpieczeństwa finansowego. Ale politycy i ludzie mediów nie potrafią tego opinii publicznej wytłumaczyć. Niektórzy sami chyba nie rozumieją, że dzisiaj nie ma już produktów amerykańskich, chińskich czy niemieckich. Wszystko powstaje w ramach globalnych łańcuchów dostaw. Jeśli chcemy z tych wszystkich produktów korzystać, nie możemy zwracać się przeciwko globalizacji.
Niektóre globalne firmy, takie jak Google czy Amazon, działają na rynkach, na których zwycięzca bierze wszystko. Mają w efekcie nieomal monopolistyczną pozycję i dysponują ogromną ilością danych na temat swoich użytkowników, co daje im ogromną przewagę konkurencyjną. To może budzić niechęć do globalizacji.
Każda z trzech największych spółek internetowych: Apple, Google i Amazon, ma wartość rynkową zbliżoną do łącznej wartości wszystkich spółek wchodzących w skład niemieckiego indeksu DAX (jest ich 30 – red.). Ich zyski też są zresztą podobne. To rzeczywiście może niepokoić. Z drugiej strony, gdy spojrzymy w przeszłość, znajdziemy wiele monopoli, o których dziś nie pamiętamy. Najlepszym przykładem jest IBM, który kiedyś absolutnie dominował w branży IT. Inny przykład to Nokia. W pewnym momencie ta spółka była równie potężna jak dzisiaj Apple. Kto by pomyślał na przełomie tysiącleci, że Nokia upadnie? Wtedy miała dominującą pozycję na rynku telefonów komórkowych i jej zarząd uważał, że 19 tys. osób w dziale badań i rozwoju gwarantuje jej niezniszczalność. Ta arogancja okazała się kosztowna, a pokonał ją właśnie Apple, który na rynku telefonów komórkowych był nikim. Dzisiaj tym zachodnim gigantom rękawicę rzucają ich chińskie odpowiedniki, takie jak Tencent i Alibaba, które technologicznie są niekiedy nawet bardziej zaawansowane. I nie jest wcale jasne, kto wygra tę rywalizację.
Nawet jeśli największe spółki internetowe nie są monopolistami w skali globu, i tak są potężne. Niektórzy twierdzą, że wpływają nawet na wyniki wyborów. A jednocześnie właśnie z powodu globalnej skali ich działalności nie podlegają praktycznie żadnemu nadzorowi. To jest problem?