Na razie wciąż mamy się z czego cieszyć, bo Polska kwitnie. Mamy za sobą świetne dwa lata, w 2018 r. wzrost PKB może sięgnąć nawet 5 proc., co znów ustawi nasz kraj w gronie unijnych liderów. Co więcej, także w 2019 r. nie powinno być wiele gorzej, bo średnia prognoz ekonomistów, którzy wzięli udział w ankiecie „Rzeczpospolitej", mówi o 3,8 proc. wzrostu. To oczywiście mniej niż obecnie, ale biorąc pod uwagę wielość niewiadomych, z którymi będzie się musiał zmierzyć świat w skali globalnej, a także to, co czeka nas na własnym podwórku, to i tak świetna perspektywa.
Oczywiście może być lepiej, ale ostrożniej byłoby dmuchać na zimne, bo miejsc, o które w przyszłym roku będzie można się boleśnie oparzyć, nie brakuje.
Pierwsze pytanie to kierunek rozwoju wojny handlowej USA z Chinami oraz resztą świata. Jej zaostrzenie będzie miało poważne konsekwencje dla globalnej układanki gospodarczej, która ma na nas większy wpływ, niż się wydaje. Co gorsza, w tej kwestii możemy tylko czekać, licząc, że może się nam upiecze.
Drugie pytanie to wciąż nierozstrzygnięta kwestia brexitu i tego, jak będą wyglądały relacje handlowe między Unią Europejską a Wielką Brytanią po rozwodzie. Dla nas jest to szczególnie ważne. Nie tylko dlatego, że na Wyspach mieszka wielu Polaków. Wielka Brytania jest naszym bardzo ważnym partnerem gospodarczym, nasze firmy transportowe są jednym z kluczowych graczy w przewozach pomiędzy Anglią a kontynentem, a więc mamy tu szczególnie dużo do stracenia. Niestety, wraz ze spadkiem znaczenia Polski w UE nasz głos w kwestii szczegółowych ustaleń rozwodu też stał się mniej słyszalny.
Trzecie pytanie to – szeroko rzecz ujmując – kwestia migracji. Jednym z największych zagrożeń, z jakimi mierzą się w tej chwili europejskie gospodarki, jest brak rąk do pracy. Problem ten dotyka zarówno Polski, jak i Niemiec, Czech, Słowacji czy Węgier. Do tej pory radziliśmy sobie jakoś, przyjmując pracowników z Ukrainy, o których w 2019 r. dzięki zmianie przepisów zaczną rywalizować także Niemcy. Co gorsza, inne kraje naszego regionu dużo zgrabniej poradziły sobie z kwestiami formalnymi związanymi z zatrudnianiem osób spoza UE, co stawia Polskę w znacznie gorszej pozycji przetargowej. Może się okazać, że brak rąk do pracy przy rekordowo niskim bezrobociu będzie jednym z największych hamulcowych szybkiego wzrostu w przyszłym roku.