Mikołaj Drozdowicz: Trzeba zlikwidować program 500+

Trzeba ciąć wydatki budżetowe w sferze socjalnej. Polacy przyzwyczaili się przez lata, że władza rozdaje pieniądze i gwarantuje w miarę wygodne życie. Zastępuje ludzi w dążeniu do zaspokajaniu podstawowych potrzeb życiowych.

Aktualizacja: 15.04.2020 22:25 Publikacja: 15.04.2020 21:51

Mikołaj Drozdowicz: Trzeba zlikwidować program 500+

Foto: Adobe Stock

Głównym tematem politycznym ostatnich dni stała się tzw. tarcza antykryzysowa. Na pomysłach rządowych nie będę się skupiał, przynajmniej na razie. Od rządu oczekuję bowiem jednego, wiarygodnych informacji z czym mamy do czynienia i prognozy jak długo to potrwa. Nie politycznej, lecz merytorycznej. Nawet w kilku wariantach, ale z rzetelnym przedstawieniem metodologii. To dla biznesu jest znacznie bardziej istotne niż wiele z pomysłów zawartych w tarczy antykryzysowej.

Skupię się natomiast na opozycji, która totalnie się pogubiła. Nigdy nie spodziewałem się niczego dobrego po PO, Lewicy czy PSL. Skoro przez kilka ostatnich lat, funkcjonując w normalnych czasach, partie te nie były w stanie skonstruować alternatywnego projektu politycznego, trudno oczekiwać, że zrobią to w dobie kryzysu.

Negatywnie zaskakuje natomiast Konfederacja. Propozycje antykryzysowe lansowane przez tę formację w siedmiu punktach to w większości stek niedorzeczności. Zrealizowanie postulatów w rodzaju całkowitego zwolnienia wszystkich przedsiębiorców z ZUS i podatków, co proponuje Konfederacja w dzisiejszych czasach, to przepis na likwidację państwa polskiego. Zawieszenie spłat kredytów i leasingów to projekt prowadzący do wywołania paniki i upadku banków. Czymś innym jest zawieszenie spłat kapitału. Ale przecież banki pożyczają pieniądze na procent od ludzi oraz na rynku międzybankowym. Nikt nie postuluje, żeby zamrozić w tym czasie odsetki od depozytów i pożyczek. I każdy, kto ma choć trochę wiedzy o ekonomii doskonale wie, że w takiej sytuacji doprowadzenie do niewypłacalności nawet dużej instytucji finansowej to kwestia bardzo krótkiego czasu. Sam impuls polityczny, sugerujący taką możliwość w tak rozchwianych czasach może wywołać run na bank i katastrofę.

Jest rzeczą zdumiewającą, że proponują to politycy Ruchu Narodowego, którzy przecież opowiadają się za Wielką Polską, cokolwiek by miało to znaczyć. Konfederacja proponuje też tzw. postojowe, czyli faktyczne dotowanie wynagrodzeń w celu utrzymania zatrudnienia. Wszak to socjalizm i interwencjonizm w czystej postaci, który nijak się ma do poglądów korwinistów. Do tego zawieszenie kontroli podatkowych. Tylko po co, skoro przedsiębiorcy mają nie płacić podatków? Rozsądny program wolnościowo-narodowy gdzieś się zapodział.

Do tego dochodzi odrzucenie propozycji Jarosława Gowina przedłużenia obecnej kadencji prezydenckiej do siedmiu lat, która jest przecież zgodna z projektem Konfederacji. Z całą pewnością nie są to pomysły godne „jedynej merytorycznej opozycji" jak przedstawiają siebie posłowie Konfederacji. Raczej dowód niedojrzałości oraz braku doświadczenia i zaplecza eksperckiego. Zatem niejako w zastępstwie, choć zupełnie prywatnie rzucam garść pomysłów wolnościowo-narodowych.

Przede wszystkim trzeba ciąć wydatki budżetowe w sferze socjalnej. Polacy przyzwyczaili się przez lata, że władza rozdaje pieniądze i gwarantuje w miarę wygodne życie. Zastępuje ludzi w dążeniu do zaspokajaniu podstawowych potrzeb życiowych. Rząd PiS znalazł się w najbardziej dogodnym momencie cyklu koniunkturalnego. Dodatkowo faktycznie powiększył wpływy budżetowe, zwiększając fiskalizm i egzekwując VAT rozkradany w czasach PO, jak się wydaje za przyzwoleniem ówczesnej władzy.

Tego stylu życia nie da się dłużej utrzymać. Program 500+ trzeba zlikwidować, a przynajmniej ograniczyć do najuboższych rodzin wielodzietnych. Wypłata dodatkowych emerytur powinna być zawieszona. Należy zamrozić wszelkie podwyżki wynagrodzeń w sferze budżetowej. Wprowadzić minimalne opłaty za wizytę u lekarza w ramach NFZ, choćby 5 czy 10 zł, z wyłączeniem przypadków nagłych, bo w gospodarce nic nie jest za darmo.

Dlaczego to biznes ma cierpieć, a sfera budżetowa przejść przez kryzys suchą stopą, skoro jest utrzymywana z podatków płaconych przez przedsiębiorców? Programy transferów społecznych i tak są obecnie mało efektywne, skoro konsumpcja spada.

Należy uruchomić nieoprocentowaną linię kredytową BGK dla przedsiębiorców, którzy zmierzają przywrócić w Polsce produkcję przemysłową wytransferowaną do Chin w minionych czasach radosnej globalizacji. To byłaby wielka inwestycja w przyszłość, bo część łańcuchów produkcji została już bezpowrotnie zerwana, a po epidemii zaufanie w światowej gospodarce będzie mocno ograniczone.

Należy zawiesić na czas epidemii realizację praw franczyzowych i licencyjnych, stanowiących najbardziej oczywisty sposób drenowania polskiej gospodarki przez globalne koncerny. Jeżeli restaurator – franczyzobiorca w Warszawie nie może prowadzić działalności z powodu epidemii, to dlaczego koszty przestoju mają w całości obciążać polskiego przedsiębiorcę i pracowników? W polskim prawie cywilnym występuje pojęcie siły wyższej, a także klauzula rebus sic stantibus (art. 3571 KC) i regulacja niemożliwości świadczenia (art. 495 KC). Dlaczego nie objąć nią ustawowo całych sektorów gospodarki, uwalniając polskich przedsiębiorców od kosztownych i czasowych procesów sądowych z gigantami.

Dodatkowo należy czasowo zawiesić stosowanie niektórych przepisów UE o jurysdykcji krajowej i prawie właściwym. Pewna grupa spraw dotyczących braku możliwości prowadzenia działalności gospodarczej z powodu epidemii powinna bezwzględnie być rozpoznawana przez polskie sądy i według polskiego prawa. W dzisiejszym świecie mało prawdopodobne, aby rządy innych państw zachowywały się altruistycznie. Unia Europejska pokazała swoją całkowitą bierność, dosłownie rozpłynęła się na naszych oczach.

Nie chodzi przy tym o brutalne łamanie ładu europejskiego, ale właśnie powołanie się na stan siły wyższej i zasadniczą zmianę okoliczności. Przecież i tak część unijnych wolności obecnie nie obowiązuje. Dodatkowo podstawę prawną w tym zakresie wyznacza art. 62 Konwencji wiedeńskiej o prawie traktatów z 23 maja 1969 r. System światowy pęka, a możni tego świata nie bardzo są w stanie obecnie protestować. Dlaczego nie wykorzystać tego momentu dla zwiększenia poziomu ochrony interesów własnych obywateli?

I trzeba przestać wieszczyć klęskę. Bo kryzysy także te najpoważniejsze są czymś naturalnym. One były, są i będą, tak jak choroby, śmierć i bankructwa. Wynikają z przyczyn naturalnych, ze źle oszacowanego ryzyka powiązanego z żądzą zysku, czy zwykłego pecha. Tylko w idealnie skomponowanym systemie nie ma miejsca na błąd. Ale to by znaczyło, że chcąc uniknąć katastrof musimy pozbawić się całej naszej wolności. Skoro obecnie zawiodły struktury globalne, a próby rozwiązania kryzysu na całym świecie pochodzą od państw narodowych starajmy się państwo polskie wykorzystać do ochrony naszych interesów, ale także wolności.

W XVII w. w Holandii doszło do załamania gospodarczego po tym jak na niewyobrażalną skalę zaczęto spekulować cebulkami tulipanów. Potem przyszła pora na barokowy forward – kontrakty terminowe, reprezentujące wartość tulipanów, które dopiero urosną. To doprowadziło do tulipomanii – bańki, która pękła pociągając za sobą zubożenie wielu kwiatowych inwestorów. W ostatnim stuleciu Europejczyków zdziesiątkowała hiszpanka, jedna z wielu przecież epidemii w dziejach. Nikt tym kryzysom szczególnie nie przeciwdziałał. I ludzkość sobie z tym poradziła.

Kryzys lat trzydziestych XX w. przyczynił się natomiast do powstania polityki New Deal Roosevelta w USA, ale także dojścia do władzy Hitlera w Niemczech, również opowiadającego się za państwowym interwencjonizmem. Bo interwencjonizm zawsze rodzi ryzyko. Dlatego szukając dobrych rozwiązań na czas kryzysu stale należy mieć na uwadze, że to ludzie z ich wyborami, decyzjami, inicjatywą i umiejętnością dostosowywania się w naturalny sposób stanowią tarczę antykryzysową. Państwo niech pomaga tam, gdzie jest jego miejsce na działanie w ramach imperium jako strażnik interesów narodowych i bezpieczeństwa. A jeżeli już musi zaangażować się gospodarczo, niech to będzie pomoc celowa, de minimis, ograniczona czasowo i obarczona pewnymi warunkami. Usuwająca bariery, a nie wyręczająca przedsiębiorców. Bo uruchomić ponownie restaurację za trzy miesiące to da się zrobić. Ale żyć w świecie bez wolności będzie znacznie trudniej.

Mikołaj Drozdowicz jest radcą prawnym

Głównym tematem politycznym ostatnich dni stała się tzw. tarcza antykryzysowa. Na pomysłach rządowych nie będę się skupiał, przynajmniej na razie. Od rządu oczekuję bowiem jednego, wiarygodnych informacji z czym mamy do czynienia i prognozy jak długo to potrwa. Nie politycznej, lecz merytorycznej. Nawet w kilku wariantach, ale z rzetelnym przedstawieniem metodologii. To dla biznesu jest znacznie bardziej istotne niż wiele z pomysłów zawartych w tarczy antykryzysowej.

Skupię się natomiast na opozycji, która totalnie się pogubiła. Nigdy nie spodziewałem się niczego dobrego po PO, Lewicy czy PSL. Skoro przez kilka ostatnich lat, funkcjonując w normalnych czasach, partie te nie były w stanie skonstruować alternatywnego projektu politycznego, trudno oczekiwać, że zrobią to w dobie kryzysu.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację