Maciej Stańczuk w polemice z tekstem prof. Chojny-Duch „Działania NBP w kryzysie godne pochwały” przestrzega przed „bezrefleksyjnym chwaleniem NBP”. Jestem daleki od chwalenia NBP, bezrefleksyjnego i każdego innego. Jestem jednak bardzo daleki od uznania ważności argumentów Macieja Stańczuka.
Argumenty te mają, w jego opinii, dyskredytować nie tylko obecna politykę pieniężną, ale też obecną (i przeszłą) politykę fiskalną. Tą ostatnią sprowadza on do ryzykownego „wpompowywania” kolejnych miliardów w gospodarkę, w ramach „tarcz antykryzysowych”. Polityki tej Maciej Stańczuk nie aprobuje, wieszcząc „tarapaty związane z kryzysem nadmiernego zadłużenia (…) Polski deficyt finansów publicznych będzie wynosił pod koniec roku ok. 58 proc. PKB, niebezpiecznie zbliżając się do konstytucyjnej bariery 60 proc.” (Hm, 60 proc. to „oficjalna bariera” długu, nie deficytu-L.P.). Rodzą się pytania: jakie konkretnie niebezpieczeństwo wyniknie z przekroczenia tej „bariery”? Dlaczego już w 2019 r. (i wcześniej) w „tarapatach” nie była W. Brytania (z długiem 86 proc. PKB), USA (111 proc.), Japonia (237 proc.)? Dla przypomnienia: w 2019 r. polski dług publiczny nie przekraczał 46 proc. PKB. (a dług publiczny 12 oryginalnych krajów strefy euro (EA12) wynosił 89 proc. PKB tej strefy).
Rząd, zdaniem Macieja Stańczuka, „…rozmiękcza regułę wydatkową i wyprowadza większość wydatków tarczy antykryzysowej poza budżet. W ten sposób może obejść bariery konstytucyjne, ale nie oszuka rynków. Sukces tej strategii zależeć będzie od rzeczywistego stanu naszej gospodarki , utrzymania wysokiego poziomu zaufania do… NBP oraz odpowiedzi na pytanie, czy rząd stać będzie na ponoszenie dalszych kosztów związanych z walka z pandemią”.
Otóż, po pierwsze, „reguła wydatkowa” oraz „konstytucyjna” bariera 60 proc. długu są efektem radosnej twórczości legislacyjnej. Nie stoją za nimi żadne względy merytoryczne. Pochwalam obchodzenie czy wręcz łamanie tych reguł/barier, gdy tylko ma to służyć realnej gospodarce. Sabat jest dla ludzi, a nie na odwrót… Zauważmy też, ze nikt poważny – poza garstką unijnych biurokratów i staromodnych niemieckich profesorów przedmiotu Wirtschaftslehre – nie przywiązuje najmniejszej wagi do numerologii fiskalnych zapisów traktatu z Maastricht (tamże figuruje też bariera 60 proc. długu publicznego).
Po drugie, najlepszym sposobem utrzymania zaufania do NBP jest podtrzymywanie gospodarki realnej – nawet metodami, które laikom wydawać się mogą niesłuszne. Radykalna zmiana polityki, skutkująca obsunięciem się gospodarki w głęboką recesje, z całą pewnością zaufania tego nie umocni – nawet, gdy spotka się ona z aprobatą „głównych ekonomistów” tego lub innego towarzystwa. Po trzecie, rząd (wespół z NBP) zawsze będzie stać na ponoszenie dalszych „kosztów” walki z pandemia – drogą zlecania wydatków finansowanych w ostateczności nowymi emisjami długu publicznego. Warto zauważyć, że efektywne odsetki od tego długu są niższe od inflacji. Formalnie, „obsługa” długu publicznego nie wiąże się z żadnym realnym kosztem. Realne „koszty” ponoszą nabywcy długu publicznego, na których brak nie można się jednak uskarżać!