Czy przypadki wykluczenia chińskich dostawców infrastruktury telekomunikacyjnej mogą przełożyć się na kryzys w relacjach Polska–Chiny–UE? Jakie skutki gospodarcze może odczuć Polska? O tym rozmawiali uczestnicy debaty zorganizowanej przez „Rzeczpospolitą".
Udział w niej wzięli (na zdjęciu od lewej): dr hab. Bogdan Góralczyk, dyrektor Centrum Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego, b. ambasador Polski w Królestwie Tajlandii, Republice Filipin i Związku Myanmar (d. Birma); Sławomir Majman, wicedyrektor Instytutu Bezpieczeństwa i Rozwoju Międzynarodowego, były szef Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji i Zagranicznych; Magdalena Rybicka, zastępca dyrektora Centrum Badań Azjatyckich i wykładowca Akademii Finansów i Biznesu Vistula oraz Piotr Muszyński, założyciel i prezes Fixmap, b. wiceprezes Orange Polska, doradca prezydenta Pracodawców RP.
Pandemiczne otwarcie
Paweł Rożyński, „Rzeczpospolita": – Chińskie firmy osiągnęły silną, a niektórzy nawet twierdzą, że dominującą pozycję w dziedzinie dostaw sprzętu 5G na świecie. To technologia decydująca o gospodarce przyszłości, bez której trudno sobie wyobrazić jakąkolwiek dziedzinę od służby zdrowia po pojazdy autonomiczne. Może dlatego tak przykuwa uwagę i wiele krajów jej się przygląda. Niektóre zakładają wykluczenie dostawców chińskich, jeśli chodzi o kluczowe elementy infrastruktury. W Polsce w projekcie ustawy o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa zakłada się wprowadzenie obostrzeń. Nawet takich, że operatorzy dostaną pięć lat na wyczyszczenie infrastruktury ze sprzętu uznanego za ryzykowny. W grę wchodzi takie kryterium określenia ryzykownego dostawcy jak przestrzeganie praw człowieka albo to, czy dostawca oprogramowania znajduje się pod wpływem państwa spoza Unii Europejskiej lub traktatu NATO. Czy to wszystko to obawa przed inwigilacją Chin czy efekt rywalizacji technologicznej?
Dr hab. Bogdan Góralczyk i Sławomir Majman zgadzali się, że mamy do czynienia z nowym wymiarem relacji Chiny–Stany Zjednoczone oraz że nie bez znaczenia jest tu pandemia Covid-19
– Pandemia sprawiła, że zmieniła się istota rywalizacji amerykańsko-chińskiej. Jeszcze 15 stycznia miało miejsce podpisanie porozumienia w Białym Domu, które miało pozwolić wyjść z wojny handlowej trwającej od początku 2018 roku. Tymczasem widzimy wyraźnie, że mamy do czynienia z czymś innym. W jednym wymiarze z wojną propagandowo-medialną, którą odczuliśmy także w polskich mediach. W dzienniku, na łamach którego rozmawiamy, doszło do bezprecedensowej wymiany listów ambasadorów Chin i USA. Drugi wymiar to wojna technologiczna o coraz większym wymiarze: od ZTE, przez Huawei i 5G, po TikTok – mówił prof. Góralczyk. – Osobiście prosiłbym o wstrzemięźliwość. Również w przyjmowaniu ustawodawstwa. Za chwilę, na początku listopada, są wybory w Stanach Zjednoczonych i nie będzie w tym przypadku obojętne, kto będzie rządził USA. Ponadto, przed tą debatą mieliśmy drugi już w tym roku szczyt Unia–Chiny (co prawda także online). Nie było ukoronowania, czego chciała prezydencja niemiecka, a do czego dążono od 2012 r., w postaci podpisania umowy o wzajemnych inwestycjach i ich poszanowaniu. Także w stosunkach dla nas najważniejszych, przede wszystkim Waszyngton–Pekin, wskazana jest wstrzemięźliwość, aby mogły się wyprostować. Jeśli przyjmiemy prawodawstwo, które jest już naszkicowane, to możemy niepotrzebnie wyjść przed szereg. Pytanie, po co to robić? – dodał prof. Góralczyk.