Na intuicję stawia aż 20 proc. Ta niewielka przewaga to jednak marna pociecha. Wciąż bowiem liczna jest grupa inwestujących wyłącznie na podstawie doniesień prasowych, opinii znajomych i szeroko pojętej psychologii.

Jak widać, kilkanaście lat istnienia rynku kapitałowego niewiele Polaków nauczyło. Inwestorzy wciąż chcą na giełdzie przede wszystkim szybko i dobrze zarobić. To, co spółki produkują, jak sobie radzą na rynku, kondycja branży, w której działają, ma drugorzędne znaczenie. Znacząco zmniejsza to rolę giełdy jako mechanizmu wyceny wartości polskich firm. Zwiększa natomiast natężenie skrajności – z euforii do paniki i z powrotem.

Teoretycznie pozostaje pokładać nadzieję w tym, że inwestorzy indywidualni, przynajmniej pod względem posiadanych funduszy, nie stanowią już “grupy rządzącej giełdą”. Ale i to płonna nadzieja na stabilizację. Na drugim biegunie, funduszy inwestycyjnych, zamiast logiki rządzi bowiem panika. Nie dotyczy ona oczywiście zarządzających, ale drobnych ciułaczy wycofujących w pośpiechu swoje środki.

Nietrudno dziwić się ich popłochowi. Wiele spółek na GPW było przewartościowanych, Efekt – w stosunku do końca czerwca wartość indeksów średnich i małych firm stopniała o blisko jedną trzecią, a aktywa TFI zmniejszyły się o 1,5 mld zł.

Badania SII pokazują, dlaczego inwestorzy przeżywają ostatnio giełdowy rollercoaster. Bo sami go sobie zafundowali.