Jego odejście jest niewątpliwie dla NBP stratą pod względem merytorycznym. Rybiński to jeden z wybitniejszych polskich ekonomistów, szczególnie w dziedzinie ekonometrii. Wyróżniał się nawet na polu międzynarodowym. W NBP – gdzie pracował od 2004 r. (wcześniej był m.in. głównym ekonomistą w bankach ING, BZ WBK i BPH) – nadzorował m.in. zarządzanie rezerwami. To on przekonał zarząd banku, mimo niechęci niektórych jego członków, do wprowadzenia wysokooprocentowanego dolara australijskiego do rezerw NBP. Obecnie waluta ta stanowi 5 proc. rezerw. Prawdopodobnie dzięki temu wynik z zarządzania rezerwami był w 2007 r. rekordowy.
Za prezesury Leszka Balcerowicza Rybiński nadzorował m.in. Departament Analiz Makroekonomicznych i Strukturalnych. Głównie dzięki niemu bank publikuje obecnie projekcję inflacji. Przekonał bowiem ówczesnego prezesa, że polityka pieniężna powinna być bardziej przejrzysta.
W 2005 r. między Rybińskim i Balcerowiczem doszło do konfliktu, m.in. na tle podejścia do prowadzenia polityki pieniężnej oraz przeprowadzania ewentualnych interwencji walutowych. Rybiński sugerował, że takie interwencje byłyby dopuszczalne, Balcerowicz miał inne zdanie. Ponieważ zgodnie z ustawą nie można odwołać wiceprezesa, Balcerowicz odebrał Rybińskiemu nadzór nad analizami makroekonomicznymi.
Kiedy w styczniu 2006 r. prezesem NBP został Sławomir Skrzypek, mówiło się, że Rybiński był jednym z jego nieoficjalnych doradców. Jeden z naszych informatorów sugeruje jednak, że Rybiński utracił motywację do pracy. W zarządzie najważniejszej instytucji finansowej w kraju pojawiły się osoby nieposiadające doświadczenia pracy w sektorze bankowym, nieprowadzące również wcześniej żadnej działalności naukowej w dziedzinie ekonomii.
Ale z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że Rybiński otrzymał również ofertę z branży bankowej. Pojawiały się przypuszczenia, że może być to posada związana z nowym bankiem tworzonym w Polsce przez włoską grupę przemysłową Carlo Tassara. Lecz dla Rybińskiego mogą być to zbyt niskie progi. Osoby znające wiceprezesa spekulują, że może być to oferta z zagranicy, ponieważ po tak atrakcyjnym pod względem merytorycznym stanowisku, jakim jest wiceprezesura NBP, trudno znaleźć na krajowym rynku lepszą posadę. Jego rezygnacja zaskoczyła podobno nawet prezesa Skrzypka.