Zdaniem PARP do dotacji nie nadają się ani sklepy internetowe, ani e-kwiaciarnie, ani usługi hostingowe, ani firmy prowadzące działalność doradczą – od rachunkowości po porady prawne. Ideał urzędników? Witryna ze sztuczną inteligencją – sama przyjmuje zlecenia i sama je realizuje.
W tej logice jest metoda. Bo po co wspomnianym wyżej firmom Internet? Tylko po to, by znaleźć klienta na usługę, która niczym wyjątkowym nie jest. W każdym mieście bez trudu można dziś znaleźć biuro rachunkowe, kwiaciarnię czy sklep RTV AGD. Internet zwiększa jedynie skalę ich działalności, a klientom zapewnia większą wygodę. Gdzie tu miejsce na innowacyjność? A pieniądze z UE powinny wspierać pomysły na biznes, które bez Internetu mogłyby w ogóle nie powstać.
Inna sprawa, że sito PARP to broń obosieczna. Równie mało innowacyjne co sklepy internetowe są porównywarki cenowe czy kalkulatory internetowe. A na te pieniądze się znajdą. Bo zlecenie realizuje ten sam system, który je przyjmuje. Bez udziału człowieka. Nie sądzę też, że to właśnie firemkom, które wymyślają niezbyt skomplikowane algorytmy porównujące kredyty hipoteczne, potrzebne było 200 tys. euro z UE na rozwój. Natomiast wielu serwisom społecznościowym, z których Polacy coraz chętniej korzystają, wsparcie pomogłoby rozwinąć skrzydła. Poza Internetem ich byt jest niemożliwy. Nawet przy wykorzystaniu całej inteligencji ich twórców.
Skomentuj na blog.rp.pl/salik