Jej stanowisko w sprawie skutków budowy rurociągu dla środowiska będzie wyznacznikiem dla całego Parlamentu. Jeśli przyjmie on rezolucję, która określi budowę jako stwarzającą zagrożenia ekologiczne, to przeciwnicy rurociągu zyskają ważne narzędzie. Choć rezolucja Parlamentu nie może zobowiązać inwestorów do przerwania przygotowań do budowy, może bardzo utrudnić zdobycie niezbędnych pozwoleń. A bez nich nie da się rozpocząć budowy. Nic więc dziwnego, że Niemcy i Holendrzy, którzy wspólnie z Rosjanami chcą budować rurociąg, zmobilizowali swoich eurodeputowanych.
Nie chodzi bowiem tylko o jedną inwestycję więcej. W grę wchodzą interesy najpotężniejszej firmy gazowej na świecie, ale też prestiż dwóch gigantów europejskich E.ON i BASF, którzy przekonują, że inwestycja jest korzystna dla całej Europy. Jeśli Komisja Petycji, a potem Parlament uznają, że stwarza zagrożenie, trudno im będzie obronić swoje stanowisko. Wbrew pozorom może to nawet być im na rękę, bo choć szefowie niemieckich firm głośno o tym nie mówią, na pewno nie są zadowoleni z faktu, że wydatki na budowę podwoją się w porównaniu z pierwszymi kalkulacjami. Możliwy jest też scenariusz, że krytyczny raport przepadnie w Komisji, a szanse na powstanie gazociągu wzrosną.