Polska bez reform będzie jedynie pełzać za Zachodem

O tym, kto odpowiada za wysoką inflację, NBP czy minister finansów i o czekających nas reformach oraz błędach Unii Europejskiej mówi "Rzeczpospolitej" prof. Leszek Balcerowicz

Publikacja: 10.07.2008 02:16

Profesor Leszek Balcerowicz

Profesor Leszek Balcerowicz

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Rz: Czy ceny w Polsce rosną za szybko?

Leszek Balcerowicz:

Inflacja plasuje się u nas grubo powyżej celu inflacyjnego (2,5 proc.) wyznaczonego przez bank centralny. Tak więc odpowiedź na to pytanie jest oczywista.

Mówił pan, że gdyby podnosić stopy procentowe już w 2006 roku, dziś nie doszłoby do tak gwałtownego wzrostu cen. Przecież wtedy to pan był prezesem NBP.

No cóż, można sprawdzić w zapisach z posiedzeń RPP, że dążyłem wówczas do podwyżek stóp. Uważałem, że było wystarczająco dużo sygnałów niebezpieczeństwa wzrostu cen. Po pierwsze, mieliśmy do czynienia z szybkim tempem wzrostu ilości pieniądza i kredytu. Po drugie, rosły płace. Po trzecie, import z innych krajów niżej rozwiniętych w coraz mniejszym stopniu był czynnikiem antyinflacyjnym. W myśl doktryny, w którą wierzę, że bank ma wyprzedzać zagrożenia inflacyjne, a nie się z nimi zderzać, uważałem, że stopy należy podwyższać. Niestety, brakowało jednego głosu w radzie, by to przeszło.

Nie twierdzę, że gdyby doszło wówczas do podwyżek, to inflacja by nie wzrosła. Oczywiście – wzrosłaby, bo na świecie wzrosły ceny ropy i żywności. Jednak wcześniejsze podwyżki stóp spowodowałyby, że inflacja byłaby dziś niższa, no i bylibyśmy bardziej bezpieczni, jeśli chodzi o powrót inflacji do celu.

W tej chwili w wielu krajach, zwłaszcza naszego regionu, inflacja rośnie nawet bardziej niż w Polsce. Czy to nie oznacza, że tego skoku inflacji nie można było uniknąć?

Wyższej inflacji w niektórych krajach nie powinniśmy traktować jako powodu do akceptowania naszego poziomu wzrostu cen. Widzimy duże różnice w poziomie inflacji, np. jest różnica między Rosją czy Ukrainą, a dajmy na to – Chorwacją czy Albanią. Przy podobnych czynnikach kształtujących na świecie inflację różnice w jej wysokości pokazują, że liczy się polityka monetarna. Zresztą widać różnice między podejściem do inflacji między bardziej zdecydowanym Europejskim Bankiem Centralnym a Fedem. Oczywiście skala spowolnienia gospodarczego w USA jest większa niż w strefie euro. Mimo wszystko nacisk na utrzymanie inflacji na niskim poziomie jest większy w przypadku EBC niż Fedu i ja uważam tę pierwszą strategię za lepszą. Ten kto dba o trwały wzrost gospodarczy, dba m.in. o to, żeby inflacja była niska. Mamy coraz więcej badań, które pokazują, że wzrost inflacji spowodowany między innymi brakiem czujności ze strony polityki pieniężnej okazuje się bardzo szkodliwy dla inwestycji, a za pośrednictwem inwestycji – dla wzrostu gospodarczego.

Chce pan powiedzieć, że polityka naszego banku centralnego często odwołująca się do wzrostu gospodarczego w rzeczywistości mu przeszkadza?

Proszę potraktować moją wypowiedź jako sąd generalny, bo odwołuję się do badań dotyczących wielu krajów.

To kto odpowiada za obecną inflację – rząd czy NBP? Obie strony się o to oskarżają.

To jest spór pozorny. W gospodarce rynkowej za poziom inflacji odpowiada bank centralny, bo w jego rękach jest najważniejszy instrument antyinflacyjny, czyli stopy procentowe. To oczywiste, że ilekroć inflacja wymykała się spod kontroli, związane to było z nadmierną emisją pieniądza, a to zależy właśnie od banku centralnego, no chyba że jest on na pasku władz politycznych. U nas szczęśliwie tak nie jest. Szczęśliwie mamy niezależną Radę Polityki Pieniężnej.

Czy w obecnej sytuacji optowałby pan za dalszym podnoszeniem stóp?

Wstrzymuję się od takich odpowiedzi. Nie dlatego, że unikam trudnych pytań, tylko dlatego, że nie dysponuję tyloma informacjami, iloma dysponują członkowie RPP. Mogę tylko powiedzieć, że nie ryzykowałbym zbyt słabym przeciwdziałaniem wzrostowi inflacji, ponieważ uważam wzrost gospodarczy za bardzo ważny.

Czy szybkie przyjęcie euro pomogłoby w walce z inflacją?

Uważam, że trzeba unikać dyskutowania o euro w oderwaniu od reform. Euro jest premią za reformy, które i tak trzeba robić. Nawet gdyby tej premii nie było.

Do walki z inflacją mógłby włączyć się też rząd, choćby poprzez poprawę sytuacji na rynku pracy.

Naszą wielką słabością w porównaniu z krajami UE jest to, że pracuje tak mało ludzi zdolnych do pracy. U nas tylko 57 procent w porównaniu z 67 – 68 procentami w Unii. Jest tak ze względu na demoralizujący system socjalny. I tu dochodzimy do rzeczy, która dla mnie jest elementarnym sprawdzianem z reformatorskiej woli obecnej koalicji rządzącej. Mianowicie o likwidację przywilejów emerytalnych – przynajmniej w takiej wersji, jaką zaproponowano, czyli redukcja o ok. 800 tys.Jednak ja patrzę na problem rynku pracy nie z perspektywy zwalczania inflacji, lecz wzmacniania wzrostu gospodarczego.

Polska ma dwie rezerwy, których wykorzystanie może być przez wiele lat źródłem wzrostu. Chodzi o zwiększanie odsetka osób pracujących oraz zwiększanie krajowych oszczędności. Jedno i drugie wiąże się z reformami w sferze socjalnej.

Co więc można zrobić, żeby to długofalowe tempo wzrostu nie było na poziomie 3 procent, ale powiedzmy 5 – tak żeby gonić Europę?

To jest zasadnicze pytanie: czy dogonimy ją za 60 lat czy za kilkanaście. Czy będziemy Irlandią z lat 80. czy z początku 90. Nawiasem mówiąc, błędem jest pogląd, że szybki wzrost gospodarczy w tym ostatnim okresie Irlandia zawdzięcza głównie napływowi środków unijnych. One napływały już wcześniej. Najważniejsze okazały się reformy, które uporządkowały sytuację w finansach publicznych. Usunięcie deficytu, zmniejszenie wydatków, obniżenie podatków – podziałało lepiej, niż się sami Irlandczycy spodziewali.

Myślę, że fundusze strukturalne nie są najważniejszym mechanizmem prorozwojowym związanym z UE, choć oczywiście trzeba je dobrze wykorzystywać. Bardzo ważne jest dokończenie budowy jednolitego rynku, gdzie dużo zostało do zrobienia.

Ale w Irlandii w tym roku gospodarka nie wzrośnie prawie w ogóle. Następuje kryzys na rynku nieruchomości. Czy to nie jest efekt jakiegoś błędu w polityce gospodarczej?

Fakt, że dany kraj rozwijał się przez kilkanaście lat w tempie rzędu 6 procent, nie znaczy, że tak będzie już zawsze. Wzrost gospodarczy w Irlandii od początku lat 90. nie wynikał z systematycznego przegrzewania rynku mieszkaniowego – to wystąpiło później. Źródłem szybkiego rozwoju były głębokie reformy finansów publicznych. Dzięki temu przyciągnięto zagraniczne inwestycje – w dużej mierze z USA. Ale tam, gdzie coś bardzo szybko rośnie, to zwykle po pewnym czasie szybko spada. Gdzie rosły najszybciej ceny mieszkań? Irlandia, Hiszpania, Wielka Brytania, więc spowolnienie w tych krajach będzie pewnie większe niż w innych krajach UE. To jednak nie przekreśla ich wcześniejszych sukcesów. Estonia przez ostatnie dziesięć lat rozwija się w tempie szybszym niż Chiny, jeśli chodzi o tempo wzrostu dochodu na mieszkańca. Ona zawdzięcza to swoim reformom, radykalniejszym niż te, które przeprowadzono w Polsce. U nas wydatki budżetowe odpowiadają 43 – 45 procentom PKB, u nich jest to około 30 procent.

Z faktu, że Litwa, Łotwa i Estonia dziś przeżywają spowolnienie gospodarcze, nie wynika, iż ich poprzedni sukces był fikcyjny. Przez te lata uzyskały wyższy poziom niż Polska.

Jakie reformy Polska powinna przede wszystkim przeprowadzić? Czy w tej chwili jest w ogóle na nie miejsce?

Polska bez reform to Polska pełzająca w kierunku Zachodu. Trzeba je więc robić. Po pierwsze, są dwa pilne pakiety reform: zwiększenie liczby ludzi pracujących i uzdrowienie finansów publicznych. Więcej osób pracujących to więcej podatników i mniej osób pobierających zasiłki. Musimy też zreformować sektory, gdzie jest największy krzyk o brak pieniędzy i gdzie zapewne najgorzej się te pieniądze wydaje. Mam na myśli służbę zdrowia, a zwłaszcza szpitale. Mam nadzieję, że dojdzie do ich zreformowania tak, aby nie skupiały się na produkowaniu kolejnych długów.

2) Druga kwestia to prywatyzacja, czego chyba nie muszę tu uzasadniać. Powinna ona objąć takie dziedziny, które się z nią u nas nie kojarzą, np. porty. Trzecia rzecz, to deregulacja, czyli usuwanie nawisu złych przepisów i pilnowanie, aby nie były one odtwarzane, co bardzo często wynika z interesów politycznych – np. słynna ustawa o ograniczeniu budowy hipermarketów. Po czwarte, bardzo ważną dziedziną, w której są potrzebne reformy, jest wymiar sprawiedliwości, ze względu na gospodarkę i pozagospodarcze aspekty. Piątą rzeczą jest wreszcie reforma szkolnictwa.

Dziś mamy naród prezentujący roszczeniową postawę i prezydenta, który chętnie wetuje ustawy. Od czego w tej sytuacji by pan zaczął?

Nie należy braku reform zwalać na naród, który zresztą wcale nie jest taki roszczeniowy. Ostatnie badania pokazują, że 70 proc. Polaków jest za usunięciem przywilejów emerytalnych. A co do prezydenta, to mam nadzieję, że będzie wspierać kroki na rzecz rozwoju Polski, a nie blokować.

A co z podatkami? W raporcie założonej przez pana instytucji Forum Obywatelskiego Rozwoju proponuje się cięcie podatków, a minister finansów Jacek Rostowski mówi teraz temu projektowi nie.

3) Raport ukazał się niedawno i trudno oczekiwać, że Ministerstwo Finansów natychmiast się do niego odniesie. Mam jednak nadzieję, że zrobi to szybko. Uważam za bardzo istotne zapowiedzi ministerstwa, że wydatki budżetu będą ograniczane w stosunku do PKB.

Trzeba też patrzeć, co się dzieje z projektami prawa unijnego. Nie jest tak, że każda dyrektywa jest dobra. Brakuje mi w Polsce dyskusji na temat ustawodawstwa Unii z punktu widzenia jego wpływu na rozwój krajów członkowskich. Niepokoi mnie np. polityka ekologiczna UE – dążenie, aby poprzez administracyjne kroki ograniczać emisję CO2, nie patrząc na to, na ile to rzeczywiście zmniejsza globalne zagrożenia i jak to będzie wpływać na perspektywy wzrostu poszczególnych krajów, zwłaszcza biedniejszych.

Chce pan powiedzieć, że Unia jest zbyt proekologiczna?

Chcę powiedzieć, że w tych sprawach jest zbyt ideologiczna, za mało analityczna. Na jakiej podstawie np. przyjęto zasadę podwyższania obowiązującego odsetka stosowanych biopaliw? Okazuje się, że produkuje się biopaliwa szkodliwe dla środowiska i przyczyniające się do wzrostu cen żywności na świecie. Błądzić jest rzeczą ludzką, ale gdzie jest korekta błędów? W debatach za duży nacisk kładzie się na to, aby Unia działała szybko, a za mało, aby jej prawo było wysokiej jakości.

2. Można prywatyzować porty lotnicze w Polsce, ale nie całe. Sprzedałabym część operacyjną, która odpowiada za ich rozwój. Prywatny właściciel lepiej zadba bowiem o nowe połączenia, lepszą obsługę, a także wzrost liczby obsługiwanych pasażerów. Jednak budynki i cała infrastruktura powinna pozostać w rękach państwa i samorządów.Grażyna Magdziak, ekspert BCC

3. Nie wszystkie proponowane przez Brukselę akty prawne są idealne, czasami wynik kompromisu w danej kwestii nie jest najlepszym rozwiązaniem, jakiego oczekiwaliby przedsiębiorcy. Jednak jeśli chodzi o podatki pośrednie, nie unikniemy harmonizacji przepisów. Ona jest konieczna, aby zachować wspólny rynek i sprawić, by sprawnie funkcjonował. Trzeba tylko zrobić wszystko, by były one przejrzyste.Jerzy Martini, partner Baker & McKenzie

Rz: Czy ceny w Polsce rosną za szybko?

Leszek Balcerowicz:

Pozostało 99% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację