Alvaro de Molina urodził się w Hawanie w 1957 r. Trzy lata później przybył z rodziną do USA. Na Uniwersytecie Fairleigh Dickinson uzyskał magisterium z księgowości, potem dołożył jeszcze do tego MBA na Rutgers University i dyplom w zakresie zarządzania Duke University. Karierę zawodową zaczął w 1979 r. w Price Waterhouse, potem przeszedł do banku JP Morgan, by na 17 lat osiąść w Bank of America. W tej instytucji doczekał się najwyższego stanowiska – szefa działu finansów.
W czerwcu 2006 r. pismo branżowe „Treasury & Risk Management” uznało go za finansistę-wizjonera i ulokowało go w gronie 100 najbardziej wpływowych ludzi w branży. Joe Morford, analityk z RBC Capital Markets, uważa, że Alvaro de Molina doskonale spisał się jako skarbnik BoA. – W trudnych dla stóp procentowych czasach robił, co mógł, bardzo zresztą skutecznie, by dział przyczynił się do dobrych wyników tego banku – stwierdził.
Jako szef pionu finansów de Molina kierował strategią wzrostu tej instytucji finansowej, która obsługuje ponad 55 mln konsumentów, ma 5800 oddziałów i 16 800 bankomatów. To dzięki Hawańczykowi Bank of America przejął za 35 mld dol. MBNA, stając się największym w Stanach emitentem kart kredytowych.
1 grudnia 2006 r. de Molina zaskoczył swego pracodawcę informacją, że z nowym, 2007 rokiem przechodzi na emeryturę. Nie trwała ona jednak długo, bo już w sierpniu zatrudnił się w GMAC, i to na stanowisku dyrektora generalnego. W jednym z wywiadów przyznał, że podobała mu się agresywność i atmosfera w funduszu inwestycyjnym Cerberus, właścicielu 51 proc. udziałów w GMAC. Ponadto chciał sam kierować jakąś większą instytucją, a wiedział, że prezes BoA Kenneth Lewis będzie jeszcze wiele lat nie do ruszenia.
Gdy zrezygnował z pracy w banku, pojawiło się mnóstwo spekulacji, które sam zainteresowany uważał za zabawne albo wręcz niedorzeczne. Wspominano nawet o stanowisku szefa działu finansów w Citigroup.