Wszystkie te działania pociągają za sobą konieczność znalezienia odpowiednich środków na ich finansowanie. Państwa strefy euro zamierzają pożyczyć łącznie nawet 870 miliardów euro. A ekonomiści oceniają, że w tym roku na świecie podaż papierów rządowych będzie trzykrotnie większa niż w ubiegłym.
Jednak idąc za amerykańskim przykładem, warto nie tylko kopiować robiące wrażenie sumy przeznaczane na pakiety stymulacyjne. Już teraz – po rozdysponowaniu pierwszej, wartej 350 mld dol., transzy planu Paulsona – pojawia się coraz więcej głosów, że została ona wydana bez odpowiedniego przygotowania i może nie przynieść oczekiwanych skutków. Głosów na tyle silnych, że Kongres wstrzymał przecież nawet uruchomienie kolejnej transzy. Co więcej, poważnie należy się też zastanowić nad konsekwencjami tego obecnego zadłużania się. Analitycy w Europie zauważają, że emitenci idą na ustępstwa, byle tylko zjednać sobie inwestorów.
Ekonomiści coraz głośniej mówią również o tym (głosy takie pojawiały się już także na łamach "Rz"), że na rynku amerykańskich obligacji po cichu narasta kolejna bańka spekulacyjna.
Konsekwencje pęknięcia dotychczasowych baniek – internetowej, surowcowej czy nieruchomościowej – już niestety poznaliśmy. Nie pozostawiają złudzeń co do tego, jakie są efekty otworzenia finansowej puszki Pandory.
[ramka][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/01/15/jeremi-jedrzejkowski-wazne-beda-efekty-a-nie-spektakularne-zalozenia/]Skomentuj[/link][/ramka]