Od ponad sześciu miesięcy media, a pod ich wpływem i politycy, wieszczą dla naszej gospodarki dramatyczne skutki kryzysu instytucji finansowych.
Główny ton, szczególnie opozycji, ale i w jakiejś mierze organizacji przedsiębiorców, nie wspominając o goniących za sensacją mediach, to zarzut o braku zdecydowanych działań i pakietów ratunkowych dla rzekomo już upadających przedsiębiorstw. W domyśle chodzi o to, iż rząd Donalda Tuska nie sypie, wzorem np. prezydentów Busha i Obamy czy też premiera Browna lub kanclerz Merkel, workami pieniędzy dla ratowania upadającego sektora finansowego oraz wspomożenia innych gałęzi przemysłu – takich jak np. samochodowy.
Do głosów opozycji przyłącza się prezydent RP wspomagany krzykami związkowców domagających się i utrzymania miejsc pracy, i wzrostu wynagrodzeń!
Nikt nie zadaje jednak pytania, czy w Polsce jest zagrożone istnienie choćby jednego banku? Czy polski rząd ma wspomagać BRE Bank, ponieważ jego właściciel Commerzbank otrzymał ponad 15 mld euro wsparcia od rządu kanclerz Merkel?
Wzrost gospodarczy w Polsce od kilku lat zasadza się na eksporcie, wzroście popytu wewnętrznego i inwestycjach – w dużej mierze zagranicznych. Umocnienie złotówki, jakie miało miejsce w poprzednich latach, też było spowodowane napływem zagranicznych inwestycji oraz prywatnymi i komercyjnymi transferami (w tym z UE).