46-letni szef czwartego producenta piwa w Polsce nie lubi opowiadać o sobie. – Jest skromny i stara się nie koncentrować uwagi – mówią osoby, które miały okazję go poznać. Aby się o tym przekonać, wystarczy wejść na stronę internetową Royal Unibrew, producenta m.in. piw Łomża i Brok. Dowiemy się z niej tylko, ile ma lat, że studiował na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, i że w tej firmie pracuje od lutego 2007 r.
Rybicki nie ma dużego doświadczenia w zarządzaniu firmą w branży piwnej. Zanim dołączył do Royal Unibrew, był członkiem zarządu i dyrektorem do spraw operacyjnych w firmie Opoczno.
Swoją karierę zawodową zaczynał na początku lat 90. od stanowisk w działach IT. W 1994 r. związał się z firmą Avon. 1998 r. został dyrektorem generalnym w Avon Operations Polska. Od 2002 r. do 2005 r. pełnił w tej firmie funkcję wiceprezesa ds. planowania łańcucha dostaw na Europę, Bliski Wschód i Afrykę. Cztery lata temu awansował. W europejskiej centrali Avon objął stanowisko wiceprezesa ds. transformacji biznesu w Europie, na Bliskim Wschodzie i w Afryce.
Nie jest typem prezesa kierującego firmą zza biurka. Często wyjeżdża w teren. Uporządkowany i systematyczny ma czas na to, aby zarządzać nie tylko firmą, do której należą rozrzucone po kraju browary: w Łomży, Koszalinie i Jędrzejowie. W październiku 2008 r. zgodził się na przejęcie sterów w Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego Browary Polskie, który kontroluje ok. 80 proc. polskiego rynku piwa. Oprócz Royal Unibrew należą do niego Kompania Piwowarska, grupa Żywiec i Carlsberg Polska (prezesa tej ostatniej firmy Marcina Piróga zastąpił na stanowisku szefa związku). Wczoraj, kiedy branża podsumowywała trudny dla siebie rok, po raz pierwszy wystąpił w swojej nowej roli. Jak zwykle uśmiechnięty ważył każde słowo. Zamiast powiedzieć dosadnie, że rząd zlekceważył branżę, nie negocjując z nią ostatniej podwyżki akcyzy na piwo, powiedział tylko, iż było to po prostu nieeleganckie.
Firmom, które reprezentuje w związku, jego sposób postępowania podoba się. Będąc na celowniku organizacji zwalczających alkoholizm w Polsce i czekając na nową ustawę o wychowaniu w trzeźwości, wolą aby reprezentował ich dyplomata niż człowiek porywczy. Powód? Zaczynają się chude lata dla branży, dlatego nie mogą pozwolić sobie na niewłaściwe posunięcia.