Nie musimy się już martwić o kurs korony

Złoty czy forint powinny się jeszcze umocnić do końca tego roku, ale do tego czasu Słowacja musi sobie z tym jakoś radzić - mówi Juraj Valachy ekonomista Tatra Banku w Bratysławie

Publikacja: 20.04.2009 05:47

Juraj Valachy ekonomista Tatra Banku w Bratysławie

Juraj Valachy ekonomista Tatra Banku w Bratysławie

Foto: Fotorzepa

[b]RZ: Produkcja nurkuje o 30 proc., eksport podobnie. To nie wina przyjęcia euro, ale czy wspólna waluta nie utrudnia Słowacji walki z kryzysem?[/b]

Juraj Valachy: Słowację bardzo mocno dotknął światowy kryzys i dlatego dane są tak fatalne. To m.in. wynik bardzo niskiego popytu globalnego. Do tego dołożył się spadek sprzedaży detalicznej, a to z kolej efekt tego, że Słowacy zaczęli jeździć na zakupy to sąsiadów, których waluty się osłabiły, w tym do Polski. Efektem są m.in. niższe wpływy z podatków. To niejedyny problem silnego euro, bo słabnące waluty naszych sąsiadów, w tym Polski, poprawiły ich konkurencyjność, co może być problemem przez jakiś czas dla naszej gospodarki. Ale wraz z upływem czasu waluty Czech, Polski czy Węgier zaczną się umacniać, co częściowo już widzimy, a wtedy problemy związane z siłą euro będą mniejsze. Złoty czy forint powinny się jeszcze umocnić do końca tego roku, ale do tego czasu Słowacja musi sobie z tym jakoś radzić. Złym scenariuszem dla nas byłoby utrzymywanie się taniego złotego, forinta czy korony przez dłuższy czas, bo wtedy problem niskiej konkurencyjności będzie narastał. Zatem swego rodzaju kosztem jest brak płynnego kursu walutowego.

[b]A może to kurs wymiany był niewłaściwie ustalony?[/b]

Rozmiar kryzysu zaskoczył wszystkich, żyjemy w innym świecie niż osiem miesięcy temu. I ten kryzys przyćmiewa wszystko inne. Bo wyobraźmy sobie, że kryzysu nie ma: wtedy waluty sąsiadów nie osłabiają się gwałtownie, a kurs wymiany byłby uznany za właściwy. Teraz wiemy, że to bardzo silny kurs wymiany, ale gdyby nawet był słabszy o 10 proc., to nie wydaje mi się, żeby zmienił się obraz sytuacji gospodarczej. Teraz będziemy mieli z tym czasowy problem, ale w dłuższym terminie to nie jest tak kluczowa sprawa. Bo po kilku kwartałach kurs równowagi i tak się dostosuje do warunków gospodarczych.

[b]A inflacja? Wygląda na to, że obawy przed wzrostem cen były nieuzasadnione.[/b]

Na razie nie widać negatywnego wpływu na wzrost cen, co z kolei zawdzięczamy kryzysowi i niskiemu popytowi wewnętrznemu. To są czynniki bardziej oddziałujące na ceny niż przyjęcie europejskiej waluty. Naszym zdaniem rezultat wprowadzenia euro objawi się we wzroście inflacji, ale w średnim terminie. Efekty tego zobaczymy w 2011 r., euro może podwyższyć inflację nawet o 1 pkt proc. w porównaniu z tym, co będzie się działo w strefie euro. Na razie jednak ten wpływ jest minimalny.

[b]A jakie są widoczne już korzyści?[/b]

To zdecydowanie eliminacja ryzyka kursowego, czyli to, z czym z kolei borykają się nadal nasi sąsiedzi. Waluty krajów sąsiednich się w końcu umocnią, a eliminacja ryzyka kursowego będzie stałą cechą naszej gospodarki.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska