Trzeba jednak za nie rząd pochwalić. Chociaż sprzedaż państwowego majątku w czasie kryzysu nie przyniesie zysków porównywalnych z tymi, jakie można by uzyskać w okresie dobrej koniunktury.
Dla wielu – nie tylko opozycji, ale też znacznej części potencjalnych wyborców – nie będzie to więc prywatyzacja, ale wyprzedaż. Kryzys nie powinien jednak tego procesu wstrzymać – prywatny właściciel prawie zawsze okazuje się lepszym menedżerem od urzędnika. Wyższe wpływy z prywatyzacji mogą też na tyle poprawić sytuację budżetu, że rząd zrezygnuje np. z podnoszenia podatków.
Problemów po drodze będzie więcej. W planach MSP pojawia się przecież sprzedaż prawdziwych rodowych sreber: KGHM, grupy Lotos, PGE, Bogdanki czy Ruchu. Kaliber zarzutów wobec rządu Donalda Tuska związanych z ich sprzedażą będzie pewnie porównywalny ze znaczeniem tych spółek.
Siłę charakteru premiera i jego ministrów sprawdzą też pracownicy części prywatyzowanych firm. Liderzy związkowi z KGHM już wczoraj zapowiadali, z właściwą związkowcom delikatnością, że z nimi nie pójdzie tak łatwo jak z kupcami z KDT... Ugięcie się pod ich presją i zmiana planów – co niestety już zdążył zasugerować szef MSP – nie powinny być brane pod uwagę. Aby polska gospodarka stała się wreszcie rynkowa, potrzeba czegoś więcej niż kolejnej papierowej strategii.
[ramka][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/07/22/andrzej-krakowiak-papierowa-strategia-czy-szybsza-prywatyzacja/]Skomentuj[/link][/ramka]