Niemcy kategorycznie odmawiają pomocy. Pohukuje Europejski Bank Centralny. Pozostał więc Międzynarodowy Fundusz Walutowy. I oto nagle umęczony premier Papandreu znalazł sojusznika w prezydencie Francji, który gorliwie zapewnia, że strefa euro poradzi sobie z greckim kłopotem sama. Wyklucza interwencję MFW. Dlaczego? Nie tylko dlatego, że wejście MFW byłoby upokorzeniem dla strefy euro, która nie jest w stanie pomóc jednemu z krajów członkowskich. Również dlatego, że szef MFW Dominique Strauss-Kahn podczas kryzysu finansowego stał się jedną z najbardziej popularnych postaci na świecie.

[link=http://blog.rp.pl/blog/2010/03/08/walewska-licza-sie-ambicje-nie-pieniadze/]Skomentuj na blogu[/link]

DSK, jak nazywany jest szef MFW, to także najpopularniejszy polityk we własnym kraju, gdzie za dwa lata będą wybory prezydenckie. Przy tym DSK nie ukrywa, że chętnie by w nich kandydował. Nicolas Sarkozy też ma taki zamiar. Prezydent chciał pozbyć się go z kraju i wysłał możliwie daleko. Ta strategia nie wypaliła. Stąd taki zapał Paryża do koncepcji europejskiego MFW. I nie ma znaczenia, że będzie to kosztowna instytucja wymagająca kolejnych pieniędzy i stanowisk.

MFW i tak już Grecji pomaga, dając wszystko poza pieniędzmi. Grecy zaś na rywalizacji między władzami strefy euro i MFW mogą tylko wygrać. Ostatecznie wezmą pomoc na najlepszych warunkach. Można oczekiwać, że pod wpływem Paryża i Berlina ta z Brukseli okaże się bardziej atrakcyjna.