Biznes wart miliard euro

Część ubezpieczeniowa grupy ING może być notowana w Warszawie – mówi szef ING Towarzystwa Ubezpieczeń na Życie w rozmowie z Jakubem Kuraszem („Rz”) i Cezarym Szymankiem (Radio PiN)

Publikacja: 18.03.2010 02:43

Biznes wart miliard euro

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

[b]Rz: Do 2013 roku ING musi rozdzielić biznes ubezpieczeniowy od bankowego. Dostał pan już zadanie: zrestrukturyzować, podnieść wartość spółki i dobrze sprzedać.[/b]

Szybka maksymalizacja zysków kosztem długoterminowych celów nie jest moim zadaniem. Strategia grupy zakłada oddzielenie części ubezpieczeniowej i globalne jej upublicznienie. Myślimy o dwóch IPO. Na jedną ofertę składałaby się działalności spółek w Ameryce Łacińskiej i Północnej, na drugą – Europa i Azja. Do końca 2011 roku…

[b]…jest szansa na debiut w Warszawie?[/b]

Z perspektywy Polski bardzo byśmy chcieli i będziemy za takim rozwiązaniem lobbować.

[b]A ile warta jest teraz część ubezpieczeniowa ING w Polsce?[/b]

W zależności od metody liczenia może oscylować nawet wokół 1 miliarda euro.

[b]Wracając do podziału ING… wśród grup finansowych obecnych w Polsce nie było takiego przypadku, by kryzys wymusił podział ich biznesu. Jest pan rozczarowany decyzją Komisji Europejskiej?[/b]

To nie do końca jest skutek kryzysu. Na świecie jest niewiele podmiotów, które działają na taką skalę jak ING, łącząc jednocześnie biznes bankowy z ubezpieczeniowym. Miało to negatywny wpływ na notowania naszych akcji, bo zawsze były one obciążone pewnym dyskontem ze względu na skomplikowanie grupy. Ten podział to dla nas żadna tragedia. Może być wprost przeciwnie, samodzielne funkcjonowanie ubezpieczeń może nam wyjść na dobre.

[b]Bankowo-ubezpieczeniowe konglomeraty to już przeżytek?[/b]

Nie. Trzeba jednak pamiętać, że taki model działania jest dość kontrowersyjny. Znajdzie się tyle samo jego przeciwników co zwolenników. Klamka zapadła i trzeba patrzeć w przyszłość. Operacyjne rozdzielenie grupy nastąpi do końca 2010 r.

[b]I pierwsze, co nasuwa się nam na myśl, to zwolnienia…[/b]

…nie mamy takich planów. W ciągu ostatnich 18 miesięcy mocno zredukowaliśmy koszty, nie zmniejszając zatrudnienia. Nasz cel to zwiększanie liczby klientów.

[b]Głosy dochodzące z centrali ING sugerują, że po rozdzieleniu dojdzie do standaryzacji procedur i usług na całym świecie. To oznaka marginalizacji polskiej filii i uzależnienie od poleceń z Holandii?[/b]

To nie jest marginalizacja polskiej filii. Biznes ubezpieczeniowy jest lokalny. Nie da się nim centralnie zarządzać. Nasza niezależność regionalna, w porównaniu z np. firmami z sektora FMCG, jest bardzo duża.

[b]A propos klientów, obecnie macie ich pół miliona, a według waszej strategii – do 2015 r. powinno być ich dwa razy więcej. Jest presja centrali, by te założenia zrealizować do 2013 r.?[/b]

Nie, nie ma takiego ciśnienia. Zdobycie kolejnych 500 tys. do 2015 r. to wystarczająco ambitne zadanie – trudne, ale możliwe do osiągnięcia, bo rynek ma bardzo duży potencjał. Mimo że zeszły rok nie był najlepszy, w obecnym już widać odbicie i dużą dynamikę. W związku z tym nie ma tu innego wyjścia, niż ucieczka do przodu.

[b]W jaki sposób? Aby uciec do przodu, potrzebujecie rocznie średnio 100 tys. nowych klientów…[/b]

To będzie trudne, jakby nie było owe pół miliona zdobyliśmy w okresie kilkunastu lat. Ale są miejsca na rynku, gdzie możemy poprawić nasze rezultaty. Choćby ubezpieczenia na życie dla przedsiębiorstw, tu nasz udział jest symboliczny. Jedynie co piąty Polak jest ubezpieczony na życie, indywidualnie bądź grupowo w zakładach pracy. To jest szokujące.

[b]Będzie musiał Pan wypuścić na rynek chmarę akwizytorów.[/b]

Akwizytor to nieładne słowo i nieadekwatne do tego, co dla klientów robią nasi pracownicy. Nazwałbym ich raczej doradcami.

[b]Ile taki doradca ubezpieczeniowy dostanie za każdego nowego klienta?[/b]

Prowizja nie zależy od liczby klientów, tylko od produktu. Nie chodzi o to, żeby pozyskiwać klientów za wszelką cenę. To nie jest gra o ilość, ale o jakość.

[b]Według danych Komisji Nadzoru Finansowego OFE wydały na akwizycję prawie 0,5 mld zł. Pan ile wyda, by zrealizować strategię?[/b]

Rozdzielmy produkty emerytalne od ubezpieczenio- wych. Dużo mówi się ostatnio o agresywnej akwizycji na wtórnym rynku OFE. Staramy się skupiać na „rynku pierwotnym”, czyli młodych ludziach zaczynających swoją pierwszą pracę. Wtórny rynek transferowy powinien zostać ograniczony. Mało tego, akwizycji na nim zorganizowanej w sposób, w jaki funkcjonuje obecnie, w ogóle nie powinno być.

[b]Rozdzielamy… ile pan wyda na akwizycję?[/b]

Sprzedaż takiego produktu jak ubezpieczenie na życie jest dużo bardziej skomplikowana…

[b]Ma pan jakiś sposób, by przekonać Polaków do ubezpieczania się?[/b]

Nie oczekujemy niczego specjalnego od państwa. Można za to zrobić dużo, żeby podnieść świadomość Polaków.

[b]To my mamy pomysł, wspólna akcja edukacyjna wszystkich towarzystw działających w kraju. Każde zrzuca się po kilka, kilkanaście milionów złotych na kampanię informacyjną.[/b]

Na razie skala takich działań nie jest duża. Ale w edukacji ubezpieczeń emerytalnych zrobiliśmy dużo, aby przekonać Polaków, jak ważne są dla nich te produkty. To dowodzi, że nawet działania pojedynczych towarzystw mogą się przełożyć na wzrost świadomości konsumentów. Kampania pod wspólną banderą… można zakładać, że byłoby to ciekawe rozwiązanie.

[b]To ile? Na przykład NBP wydaje rocznie 35 mln zł na edukację ekonomiczną.[/b]

To zależy od efektu. Proporcjonalnie do rozmiaru NBP.

[b]Spójrzmy na rynek… kryzys mamy już za sobą, wydaje się, że biznes ubezpieczeniowy przeszedł suchą stopą.[/b]

Trzeba pamiętać, że wartość składek spadła w ubiegłym roku w porównaniu z 2008 o około 22 procent. Przede wszystkim wskutek mniejszego zainteresowania produktami jednoskładkowymi, sprzedawanymi przez kanały bankowe. W przypadku składek regularnych utrzymany został poziom z 2008 r., czyli ok. 13,5 mld zł. Można więc powiedzieć, że tak, suchą stopą.

[b]Jaki będzie ten rok?[/b]

Oczekujemy kilkuprocentowego wzrostu przypisu składek z ubezpieczeń inwestycyjnych.

[b]To może wrócicie do sponsorowania Formuły 1? ING wydał na ten cel około 300 mln euro przez trzy lata.[/b]

Nie. Zrezygnowaliśmy z dwóch powodów: po pierwsze chodziło oczywiście o kwestie finansowe, po drugie nie widzieliśmy zadowalającego efektu biznesowego.

[i]Fragmenty rozmowy w wiadomościach Radia PiN[/i]

[ramka]

[b]CV[/b]

Przed dołączeniem do ING, od 2004 r. Tomasz Bławat był wiceprezesem Kompanii Piwowarskiej. Na stanowisku tym doprowadził do 37-proc. wzrostu sprzedaży. Wcześniej od 1993 r. pracował w Procter & Gamble, gdzie odpowiadał za działania koncernu w Estonii, na Łotwie, Litwie i w obwodzie kaliningradzkim jako dyrektor zarządzający. [/ramka]

[b]Rz: Do 2013 roku ING musi rozdzielić biznes ubezpieczeniowy od bankowego. Dostał pan już zadanie: zrestrukturyzować, podnieść wartość spółki i dobrze sprzedać.[/b]

Szybka maksymalizacja zysków kosztem długoterminowych celów nie jest moim zadaniem. Strategia grupy zakłada oddzielenie części ubezpieczeniowej i globalne jej upublicznienie. Myślimy o dwóch IPO. Na jedną ofertę składałaby się działalności spółek w Ameryce Łacińskiej i Północnej, na drugą – Europa i Azja. Do końca 2011 roku…

Pozostało 93% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację