W ciągu najbliższych trzech lat od krajów Unii Europejskiej i z Międzynarodowego Funduszu Walutowego dostanie w sumie 110 miliardów euro. By przetrwać i by nie pociągnąć w przepaść całego kontynentu.
[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/magierowski/2010/05/03/europejski-lehman-brothers/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
Sprawa załatwiona? Bynajmniej. W kolejce po koło ratunkowe czekają jeszcze m.in. Irlandia (80 miliardów euro do spłacenia), Portugalia (240 mld) i Hiszpania (ponad 800 mld). Szczególnie ten ostatni kraj, doświadczony sześcioletnimi, katastrofalnymi rządami socjalistów, budzi niepokój unijnych polityków i inwestorów. Jeżeli, odpukać, nie uda się powstrzymać efektu domina, hiszpańska kostka może się okazać trudną do przełknięcia wielką kością.
"Grecja to wasz Lehman Brothers" – wieszczy w rozmowie z "Frankfurter Allgemeine Zeitung" znany amerykański ekonomista Barry Eichengreen. Wasz, czyli europejski. Jak pamiętamy, upadek tego banku oznaczał początek, a nie koniec kryzysu w USA. Czy Irlandia przyjmie teraz rolę ubezpieczeniowego giganta AIG, a Hiszpania – General Motors?
Pieniądze na ratowanie kolejnych bankrutów zapewne się znajdą. Wiadomo nawet, w którym kraju. Niemcy wyłożą na pomoc Grecji 22 mld euro, najwięcej spośród wszystkich członków UE. Ale gotowość Angeli Merkel do poświęceń będzie coraz mniejsza. Z jednej strony Berlin nie może sobie pozwolić na krach wspólnej waluty, bo oznaczałoby to śmiertelny cios dla idei europejskiej integracji. Z drugiej jednak strony pani kanclerz wie doskonale, że niemiecki wyborca niechętnie patrzy na wspieranie "darmozjadów" z południa Europy. Jej zwłoka w sprawie pakietu dla Grecji była m.in. spowodowana obawą przed wynikami wyborów w Nadrenii-Westfalii, najbogatszym landzie Niemiec, które odbędą się już w najbliższą niedzielę.