Kłopoty, jakie sprawił Stanom Zjednoczonym kierowany przez niego koncern, mogą mieć nieporównywalnie większe konsekwencje niż niedawna wpadka japońskiej Toyoty. Skutkiem awarii platformy wydobywczej jest bowiem największa katastrofa ekologiczna w historii USA.
Hayward ma za sobą przesłuchania w Kongresie. Teraz próbuje przekonać Amerykanów, że katastrofa w Zatoce Meksykańskiej nie jest efektem zaniedbań BP. Rynek już skasował 30 mld dol. z rynkowej wyceny BP. To kara bardzo surowa w porównaniu z 8 – 9 mld dol., na jakie analitycy wyceniają koszty akcji ratunkowej i odszkodowań, które przyjdzie wypłacić.
Jest prezesem BP od trzech lat. Ma 52 lata, wygląda na góra 40-latka. Całe życie zawodowe spędził w BP. Do objęcia stanowiska prezesa przygotowywał go jego poprzednik John Browne.
Kiedy został mianowany prezesem koncernu, jego celem było odbudowanie potęgi paliwowego giganta po skandalu obyczajowym i kłopotach w Stanach Zjednoczonych. Wkrótce potem zaliczył własną wpadkę – był zbyt łatwowierny i przegrał walkę o interesy BP w Rosji.
Jako 22-latek skończył Uniwersytet Edynburski i jest z wykształcenia geologiem.