[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/05/14/lukasz-wilkowicz-konsekwencje-unijnych-obligacji/]Skomentuj na blogu[/link][/b]
Również dla Polski jest to cały czas bardzo poważny argument za staraniami o wejście do eurolandu, nawet tego przeżywającego największy kryzys w swojej niemal 12-letniej historii. Pomysł emitowania obligacji bezpośrednio przez Unię Europejską, a nie jej poszczególnych członków, być może ten walor strefy euro podtrzyma. Sporo kwestii pozostaje jednak do wyjaśnienia.
Na przykład – pożyczając tanio dla Grecji, Komisja w gruncie rzeczy będzie konkurowała o środki ze wszystkimi krajami unijnymi (w tym z Polską). W efekcie można się spodziewać, że wprowadzenie tego pomysłu w życie dla nas oznaczać będzie większe koszty obsługi długu. Wymierną korzyść uzyska natomiast kraj, który będzie ostatecznym odbiorcą pieniędzy z emisji. Czy nie powinien za tę korzyść zapłacić?
Na tym nie koniec. Nabywców unijnych papierów nie będzie interesować, czy Grecy – jeśli to oni dostaną pieniądze – po kilku latach będą w stanie dostarczyć gotówki na spłatę obligacji. Ale będzie to interesować Komisję Europejską. A jaką gwarancję może ona uzyskać? Sposób jest chyba tylko jeden. Należy liczyć się z tym, że Unia uzyska faktyczną kontrolę nad finansami państw, które będzie wspierać swoimi obligacjami.
Eurosceptycy nie będą skakać z radości. Natomiast zwolennicy integracji, jak się okazuje, nawet dziś mogą znaleźć powody do zadowolenia.