Ryzyko drugiej fali

Prezes Banku Handlowego Sławomir Sikora w rozmowie z Jakubem Kuraszem („Rz”) i Cezarym Szymankiem (Radio PiN)

Publikacja: 17.06.2010 03:44

Ryzyko drugiej fali

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

[b]Rz: Citigroup, który jest właścicielem Banku Handlowego, kupi wystawiony na sprzedaż przez Irlandczyków Bank Zachodni WBK?[/b]

Nie komentujemy akwizycji, dopóki do niej nie dochodzi. Na dziś takich planów nie ma.

[b]Prosimy na chwilę wrócić do pańskiej dawnej roli w Ministerstwie Finansów, kiedy był pan wiceministrem. Poparłby pan repolonizację, czyli kupno BZ WBK przez polskie firmy, na przykład przez PKO BP?[/b]

Każdy kraj powinien mieć silną grupę finansową, ale to bardziej domena polityki gospodarczej. Patrzę na ten pomysł z dużym zainteresowaniem.

[b]Ale dziś tej polityki w gospodarce jest znacznie więcej niż kilkanaście miesięcy temu. Szczególnie w sektorze bankowym. Wiele znacjonalizowano, a w Citigroup udział Skarbu Państwa USA jest znaczący.[/b]

Sytuacja była nadzwyczajna. Zakładam jednak, że gdy ustabilizują się rynki finansowe, państwo będzie wychodzić ze swoich inwestycji. A wracając do BZ WBK, to będzie jedna z najciekawszych od lat transakcji na polskim rynku finansowym. Wyścig po ten bank pokaże dziś skalę zainteresowania Polską.

[b]I że pojęcie zielona wyspa Europy ma głębsze znaczenie?[/b]

Tak. Ot, choćby przykład z własnego podwórka. Przez lata brakowało nam w Warszawie usług doradztwa inwestycyjnego dla dużych firm. Były one świadczone z Londynu. I co? W tym miesiącu przy współpracy z Citigroup zaczął działać zespół bankierów inwestycyjnych, który będzie także obsługiwał z Warszawy klientów z Europy Środkowej. Polska oferuje nowe możliwości, pozycja naszej giełdy jest silna, a wielu inwestorów chce zainwestować swoje pieniądze w Polsce, bo uważa, że mamy większy potencjał niż inne rynki wschodzące. Wierzę, że jest unikalna szansa, aby Warszawa stała się centrum finansowym Europy Środkowej.

[b]Tymczasem w strefie euro aż kipi od problemów. Doprowadzenie na skraj upadku Grecji to… efekt gry spekulacyjnej? Przecież już w listopadzie słyszeliśmy o kłopotach tego kraju. Statystyki były powszechnie znane. Ale część inwestorów uważa, że wówczas fundusze hedgingowe zaangażowały się w grecki dług i dzięki akcji ratunkowej Unii Europejskiej i MFW zarobiły miliardy na całej operacji. Spiskowa teoria o zmasowanym ataku spekulantów ma wobec tego rację bytu?[/b]

Nie wierzę w teorie spiskowe jako wyjaśnienie zjawisk ekonomicznych. Trzymam się faktów, a te są takie, że Grecja ma większe zadłużenie niż PKB, że istnieje tam blisko 600 zawodów pozwalających przejść na emeryturę w wieku 50 – 55 lat, że co siódmy obywatel pracuje w sektorze publicznym, że wydatki publiczne są bardzo wysokie i że przez ostatnie siedem lat Grecja pożyczała pieniądze na warunkach podobnych do Niemiec. A przecież nie są to kraje o podobnym potencjale, więc cena powinna być wyższa. Grecja korzystała na euro, również dlatego, że podawała nieprawdziwe informacje. I teraz mamy tego konsekwencje. Dlatego punktem wyjścia musi być przywrócenie dyscypliny. Miał ją narzucić pakt

z Maastricht, ale się okazało, że nie zadziałał. Nie tylko w wypadku Grecji, ale również w odniesieniu do innych państw UE. Teraz zadanie polega na tym, by zastąpić go czymś, co taką dyscyplinę utrzyma. Wprowadzając euro, wszyscy byli świadomi ryzyka, że jedna waluta dla wielu krajów i brak koordynacji polityki fiskalnej jest czymś w rodzaju grzechu pierworodnego euro. Minęło 11 lat i nie znaleziono sposobu, by to ryzyko było mniejsze. Jeśli więc chcemy mieć wspólną walutę, musimy opracować zasady koordynacji polityki fiskalnej.

[b]Czyli wymianie musiałaby ulec niemal cała, jak widać skompromitowana, klasa polityczna w Europie?[/b]

Nie byłbym tak radykalny, żeby to proponować. To jest zresztą nierealne. Większość polityków europejskich ma świadomość niedoskonałości i zgadza się, że potrzebne są skuteczne rozwiązania. Tylko czy klasa polityczna jest w stanie przekonać do nich społeczeństwo. Na szczęście polski rząd nie stoi przed takim wyzwaniem, bo polscy przedsiębiorcy poradzili sobie zdecydowanie lepiej niż osiem lat temu. Kiedy za granicą pytają mnie, jak to się stało, że Polska uniknęła problemów, odpowiadam, że to kwestia bardzo dobrej polityki prowadzonej przez ostatnie 20 lat. Kolektywna praca biznesu i polityki pozwoliła zbudować system odporny na kryzys. I powinniśmy odczuwać z tego powodu satysfakcję.

[b]Jak nazwałby pan wobec tego to, co dzieje się teraz w Europie? Ten pot i łzy inwestorów to elementy większej całości?[/b]

Wiele zależy od tego, czy liderzy polityczni UE będą w stanie przedstawić wiarygodne dla rynków i akceptowalne społecznie propozycje wyjścia z tych tarapatów. W trakcie spotkanie G20 na początku lipca w Toronto staną przed wyzwaniem wypracowania rozwiązania dla całego świata. To jest bardzo trudne dla nas do uchwycenia, bo Polska radzi sobie relatywnie dobrze. Wielu moich klientów pyta, dlaczego tak ostrożnie patrzę w przyszłość. Mówię wtedy: bo z Polski, jako zielonej wyspy, sytuacja wygląda lepiej, bardziej różowo, ale trzeba pamiętać, że metr od europejskiej gospodarki przeleciała siekiera i wbiła się w ścianę. Można powiedzieć, że nic się nie stało, albo że było blisko i wolelibyśmy, aby niżej to się nie powtórzyło. Chcemy uniknąć dla Europy scenariusza, kiedy obok upadłości firm mielibyśmy do czynienia z niewypłacalnością państw. Każdy z Europejczyków, choć możliwe że w różnym stopniu, ucierpiałby na tym. Liczę jednak, że współpraca rządów pozwoli uniknąć tego scenariusza.

[b]A jakie jest jego prawdopodobieństwo? [/b]

Większe niż kilka miesięcy temu. Jeżeli wtedy myślałem, że ryzyko jest w granicach 10 proc., to teraz powiedziałbym, że jest to ok. 40 proc.

[b]A ta druga siekiera leci teraz niższym torem?[/b]

Takie zagrożenie istnieje i Europa musi ciężko pracować, aby tego zagrożenia uniknąć.

[b]I wtedy co?[/b]

Nie mówimy o scenariuszu katastroficznym, tylko takim, w którym mam do czynienia z ryzykiem, że niektórzy nie będą spłacać swoich długów.

[b]Kto pierwszy?[/b]

Kandydaci są znani. Ale mogą to być wszystkie kraje, które mają dług większy niż PKB.

[b]Pierwsza na liście jest Grecja. Wyobraża pan sobie poranek w dzień po tym, jak Grecja ogłasza bankructwo?[/b]

Do tego nie dojdzie, bo państwa nie upadają. Historia nas uczy, że rynki sobie radziły.

[b]Inaczej, w niedzielę wieczorem przychodzi informacja, że Grecja będzie się restrukturyzować. Jak wygląda poniedziałek?[/b]

Czarno, jak czarny wtorek czy czarny czwartek. Czyli giełdy spadają.

[b]Reszta tygodnia tak samo?[/b]

Możliwe, jeśli rynek nie znalazłby oparcia.

[b]To jak to będzie z ową siekierą, obetnie nam głowę?[/b]

Panowie, powiedziałem o siekierze raz. Wy po nią sięgacie po raz kolejny, więc żeby nie straszyć, powiem raz jeszcze jasno, że nie chodzi o nasza gospodarkę, a jeśli spojrzymy na Europę jako całość, ryzyko jest mniejsze niż 50 proc. Oczywiście trzeba być go świadomym, ale myślę, że w scenariuszu podstawowym nie występuje.

[i]Fragmenty rozmowy w wiadomościach Radia PiN[/i]

[b]Rz: Citigroup, który jest właścicielem Banku Handlowego, kupi wystawiony na sprzedaż przez Irlandczyków Bank Zachodni WBK?[/b]

Nie komentujemy akwizycji, dopóki do niej nie dochodzi. Na dziś takich planów nie ma.

Pozostało 97% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację