pociągi przestały jeździć na niezwykle atrakcyjnej turystycznie trasie z Kłodzka do Kudowy-Zdroju i docierać do Zamościa. Na razie kolej się sypie, a prace na torach – mimo potężnych środków unijnych – się ślimaczą.
W całej Europie kolej – zwłaszcza sieć wielkich prędkości – to rozwiązanie przyszłości. Wiadomo, że na inwestycje w infrastrukturę służącą transportowi szynowemu pieniądze będzie dawać Unia, dawać też będą lokalne rządy. Z punktu widzenia firm to łakomy kąsek. A na tle Europy zapóźniona Polska to kąsek szczególny.
Naszym rynkiem już interesują się lub wkrótce się na nim pojawią najwięksi gracze specjalizujący się w takich inwestycjach. Z jednej strony ciągną do unijnych miliardów, które wreszcie zaczęliśmy wydawać z nieco większą prędkością, z drugiej – uciekają przed brakiem pracy u siebie. Europejska mapa kluczowych inwestycji po kryzysie nieco się bowiem przemodelowała.
I dobrze. Z jednej strony bowiem – konkurencja zawsze się przydaje, choć i teraz jej nie brakuje. Z drugiej – tej idealistycznej strony – pracy na torach u nas jest tyle, że wystarczyłoby dla wielu graczy. Byle tylko starczyło pieniędzy i woli, by przywracać Polsce kolej nie tylko pomiędzy dużymi miastami.
Tak naprawdę jednak prawdziwym celem dla firm będzie polska kolej wielkich prędkości. I każdy, kto będzie miał doświadczenie zdobyte na naszym rynku, może mieć nadzieję na gigantyczny kontrakt. Może też i dlatego zlatują się do nas wielcy i mniejsi budowniczowie. Oby tylko nie na próżno.