Paweł Olechnowicz, który od ośmiu lat kieruje Lotosem i jest jednym z najdłużej utrzymujących się na stanowisku prezesów spółek Skarbu Państwa, przyzwyczaił się już zapewne do starć z właścicielem. Według niektórych obserwatorów rynku trwająca dyskusja o strategii gdańskiej grupy wkrótce może przekształcić się w spór między Olechnowiczem a wiceministrem skarbu Mikołajem Budzanowskim.
Choć szef Lotosu kategorycznie odmawia komentowania najnowszego pomysłu resortu – odchudzenia firmy, to ci, którzy go znają, zgodnie twierdzą, że jest temu planowi przeciwny.
Na ile sprzeciw prezesa wobec koncepcji sprzedaży niektórych spółek z grupy będzie skuteczny, okaże się już w najbliższych tygodniach. Gdyby zarząd poparł pomysł ministra skarbu, to plan pozbycia się części aktywów powinien znaleźć się w przygotowywanej dla grupy strategii. Osoby z otoczenia prezesa uważają, że on sam nie zmieni podejścia do wyprzedaży aktywów i w najbliższym czasie będzie starał się raczej przekonać wiceministra Budzanowskiego, by ograniczył tę swoją koncepcję.
Czas pokaże, czym zakończy się spór o strategię Lotosu, ale nie można wykluczyć, że da początek kolejnej próbie odwołania Olechnowicza. Ostatnia, podjęta przez resort skarbu w ubiegłym roku, się nie powiodła. W czerwcu rada nadzorcza ogłosiła konkurs na zarząd Lotosu w związku z upływem kadencji. I choć już nawet jako nowego prezesa wymieniano Marka Karabułę z Nafty Polskiej, to jednak sam Olechnowicz jak i jego dwaj zastępcy (Mariusz Machajewski i Marek Sokołoski) zachowali stanowiska. Skończyło się na uzupełnieniu składu zarządu o jedną osobę (Macieja Szozdę).
Olechnowicz, który w środowisku ma opinię fachowca i obrońcy niezależności Lotosu, jest przede wszystkim mocno popierany w samym regionie gdańskim. Nieoficjalnie mówi się, że to właśnie dobre kontakty i relacje z marszałkiem Senatu Bogdanem Borusewiczem pozwoliły mu zachować stanowisko w ubiegłym i w 2007 r. W czasie rządów PiS Olechnowiczowi zarzucano, że dopuścił do niegospodarności w jednej ze spółek należących do Lotosu, ale te zarzuty nie znalazły potwierdzenia w rzeczywistości, a pojawiły się wraz z koncepcją połączenia Lotosu z Orlenem, czemu szef gdańskiej firmy się sprzeciwiał.