Prawie pracoholik

Cezary Iwański z największego TFI przeszedł do towarzystwa KGHM. I prywatyzuje uzdrowiska

Publikacja: 22.10.2010 01:05

Cezary Iwański wierzy, że największy zawodowy sukces dopiero przed nim. A porażki – już za nim

Cezary Iwański wierzy, że największy zawodowy sukces dopiero przed nim. A porażki – już za nim

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Stoi na czele powstałego ponad rok temu KGHM TFI. Na razie prowadzi biznes małej skali. Towarzystwo zarządza aktywami rzędu 200 mln zł. Ale apetyt ma na 2 – 4 mld zł w perspektywie trzech – czterech lat. To towarzystwo nie jest jednak „typowe”. Przypomina raczej fundusz private equity, który kupuje zazwyczaj większościowe lub całkowite udziały w spółkach, którymi potem zarządza przez wiele lat, często dodatkowo zasila je finansowo. By potem sprzedać dużo drożej. Głównym dostarczycielem kapitału na inwestycje jest na razie spółka matka, czyli KGHM. Wkrótce mają się pojawić klienci z zewnątrz.

– Wyszukiwanie celów inwestycyjnych i praca nad wzrostem wartości spółek są niezwykle ciekawe – mówi o swojej pracy Cezary Iwański.

Na stołek prezesa KGHM TFI przesiadł się z fotela wiceprezesa Pioneer Pekao Investment Management, spółki zarządzającej aktywami, w tym głównie funduszami największego towarzystwa funduszy inwestycyjnych na polskim rynku Pioneer Pekao TFI. Był najważniejszą osobą od podejmowania decyzji dotyczących lokowania pieniędzy klientów – w szczycie hossy chodziło o kwotę rzędu 30 mld zł.

Dlaczego odszedł? Jak wynika z naszych informacji, nie sprawdził się. Nie wykorzystał ostatniej szansy na poprawę wyników inwestycyjnych funduszy, jaką dał mu wcześniej ówczesny prezes Pioneer Pekao IM oraz Pioneer Pekao TFI Zbigniew Jagiełło. Fundusze Pioneera wypadały najsłabiej niemalże w każdej kategorii.

Z grupą Pekao Cezary Iwański był związany 15 lat. Wcześniej pełnił funkcję dyrektora departamentu zarządzania aktywami, który zresztą sam stworzył od podstaw, w Centralnym Domu Maklerskim Banku Pekao. W CDM zaczynał jako zastępca kierownika działu analiz.

Sam Iwański mówi, że blisko mu do pracoholika. Nie potrafi „obijać się” w pracy. Zawsze podkreśla jednak, że w branży TFI nie da się pracować jedynie osiem godzin dziennie. Przyznaje, że w pracy ma na tyle dużo stresu i adrenaliny, że za dziesięć lat widzi siebie raczej „w czymś spokojniejszym, na przykład nadzorze korporacyjnym”.

Ma licencję doradcy inwestycyjnego (nr 55). Absolwent Wydziału Fizyki Technicznej i Matematyki Stosowanej na Politechnice Warszawskiej. W 1993 r. w Instytucie Badań Systemowych Polskiej Akademii Nauk otrzymał stopień doktora.

Najlepszą formą relaksu i odpoczynku dla prezesa KGHM TFI jest bieganie i treningi karate. Miał w tym roku wejść na Kilimandżaro. – Wszystko było załatwione, ale projekty inwestycyjne na to nie pozwoliły – przyznaje.

Stoi na czele powstałego ponad rok temu KGHM TFI. Na razie prowadzi biznes małej skali. Towarzystwo zarządza aktywami rzędu 200 mln zł. Ale apetyt ma na 2 – 4 mld zł w perspektywie trzech – czterech lat. To towarzystwo nie jest jednak „typowe”. Przypomina raczej fundusz private equity, który kupuje zazwyczaj większościowe lub całkowite udziały w spółkach, którymi potem zarządza przez wiele lat, często dodatkowo zasila je finansowo. By potem sprzedać dużo drożej. Głównym dostarczycielem kapitału na inwestycje jest na razie spółka matka, czyli KGHM. Wkrótce mają się pojawić klienci z zewnątrz.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację