Dzisiaj Polska jest jednym z niewielu krajów, gdzie, mimo europejskiego nadmiaru mocy produkcyjnych w tej branży, inwestycje stale rosną. A prezes Fiata Sergio Marchionne mówi, że dla większej zyskowności koncernu najprościej byłoby wyprowadzić się z Włoch, a produkować więcej w takich krajach jak Polska, gdzie wydajność pracowników nie ma sobie równych. Niestety, polityka zmusza go, żeby robił coś dokładnie odwrotnego.

Polska mogłaby z pewnością mieć jeszcze lepszą opinię jako miejsce do inwestowania, gdyby nie uporczywie utrzymywane niezrozumiałe przepisy. Po wieloletnich zmaganiach – ewenement na europejską, a być może światową skalę – czyli "kratką", którą montowano nawet w najbardziej luksusowych limuzynach, najwyższy czas, żeby rząd wprowadził rozsądne przepisy promujące auta oszczędne i przyjazne środowisku. Dziś prawo zachęca do sprowadzania wraków. Nie trzeba nic rewolucyjnego wymyślać, w tej dziedzinie naśladownictwo jest dozwolone – można skopiować dobre cudze prawo. Tylko trzeba się pospieszyć.

Rejestrujemy rokrocznie w naszym kraju milion aut. Dwa na trzy to auta stare, 10-letnie albo jeszcze bardziej leciwe. To właśnie skutek niedobrych przepisów, których kolejne rządy z sobie tylko wiadomych powodów zmienić nie chcą. Polska stała się złomowiskiem Europy, mimo że produkuje najbardziej "zielone" pojazdy. Jesteśmy jednocześnie i liderem, i maruderem motoryzacyjnego rynku.