„Rzeczpospolita”: We wtorek poinformowała pani na Facebooku o spotkaniu z Andrzejem Poczobutem w kolonii karnej w Nowopołocku. Jak to się pani udało?
Andżelika Borys: Wystosowałam wcześniej prośbę do prezydenta Białorusi. W imieniu Związku Polaków prosiłam o uwolnienie Andrzeja i możliwość widzenia się z nim w kolonii karnej. We wtorek poinformowano mnie, że mam zgodę i muszę o godzinie 14 być w Nowopołocku. Rozmawialiśmy przez ponad półtorej godziny. Psychicznie Andrzej czuje się dobrze, otrzymuje też niezbędne leki. Przez tydzień był w szpitalu.
O czym rozmawialiście?
Rozmawialiśmy o Związku Polaków. Pytał o rodzinę, znajomych i przyjaciół. Interesował się naszą działalnością. Opowiedziałam mu, że prowadzimy naukę języka polskiego. Działalność naszej organizacji dla Andrzeja jest bardzo ważną sprawą. Mniejszość polska na Białorusi nie jest od uprawiania polityki, nie chcemy żadnej konfrontacji. Nigdy nie byliśmy organizacją polityczną. Poinformowałam Andrzeja, że w imieniu ZPB zwróciłam się do prezydenta (Aleksandra Łukaszenki).
Czytaj więcej
Aleksander Łukaszenko oparł ideologię swojego reżimu na antypolskiej propagandzie. Walczył z nią...
I co powiedział Andrzej?
Powiedział, że Bóg każdemu wymierzy jego drogę. Powierza swoje życie Bogu. Zbyt wiele przeszedł, odsiedział już większość wyroku. Przekazał, by rodzina się nie martwiła o niego. Po spotkaniu zamierzam też odwiedzić jego rodziców. Wszystkich pozdrawia i serdecznie dziękuje za pamięć.
Mówi pani o „dobrym stanie psychicznym”. Jak wygląda jego stan zdrowia po ponad czterech latach spędzonych w więzieniu?
Waży 73 kilogramy i mówi, że przytył w szpitalu. Więzienie to nie sanatorium. Nie narzeka. Osobiście bardzo się o niego martwię. To moja prywatna ocena. Dlatego napisałam do prezydenta.