Pisaliśmy o tym zresztą w "Rzeczpospolitej" wielokrotnie, apelując o jej zmianę i pokazując, jak z uposażeniem państwowych menedżerów radzą sobie inni. Bo gdy kolega prezes z prywatnej konkurencji zarabia dziesięciokrotnie więcej, prestiż pracy na rzecz Skarbu Państwa może okazać się dla asów zarządzania pokusą niewystarczającą, o czym wiedzą dobrze szefowie firm headhunterskich.

Bubel do kosza jednak nie trafił. Zamiast tego resort skarbu postanowił wyjść z "komina" tylnymi drzwiami. Zmniejszając odpowiednio swój udział w danej spółce (np. PKO BP i PZU) albo korzystając z furtki pozwalającej zawrzeć z państwowymi menedżerami umowy jak z zewnętrzną firmą. Drugim wybiegiem było zmniejszenie udziału Skarbu Państwa do poziomu pozwalającego umknąć spod "komina". Tak było w PGE, Tauronie czy Enei, teraz czeka nas w Jastrzębskiej Spółce Węglowej.

Niechętnych "kominówce" może martwić w tej operacji tylko jedno: że odbywa się ona po raz kolejny, mimo że nieszczęsny przepis o limitach płac nadal obowiązuje. To sugestia, że jeśli prawo jest złe, należy je obejść i – co najgorsze taki sygnał wysyła Skarb Państwa. Scenariusz powinien być inny: po udowodnieniu precedensem, że spółki bez "kominówki" radzą sobie lepiej – zniesienie coraz bardziej papierowej ustawy. Czekamy.