Nerwowy jak zwykle Nouriel Roubini, profesor ze Stern School (Uniwersytet Nowojorski), znany z tego, że przewidział ostatni kryzys z 2008 roku, wieszczy wręcz na łamach "Financial Times", iż nie uda się uniknąć kolejnej recesji w Stanach Zjednoczonych i na innych dojrzałych rynkach.

Inwestorom decyzje wciąż dyktują panika, chaos i niepewność. Dlatego znów doszło do przeceny akcji na światowych giełdach i rekordowego wzrostu cen złota oraz rajdu franka szwajcarskiego. Co gorsza, inwestorzy dochodzą do wniosku, że w zasadzie z dostępnych narzędzi, które miały stymulować wzrost gospodarczy (wykup obligacji i obniżenie stóp procentowych), już skorzystano. A wzrostu, który dawałby szansę na spadek liczby bezrobotnych w USA i w strefie euro, nie ma. Zrobiono już wszystko lub prawie wszystko, by negatywnego scenariusza uniknąć, ale rezultaty są mizerne. Państwa, które są zadłużone ponad miarę, wprawdzie redukują wydatki publiczne lub podwyższają podatki, ale działania te przyniosą efekty dopiero za kilka miesięcy. Inwestorzy myślą więc, że skoro nie ma szans na szybką poprawę, to lepiej stadnie dołączyć do sprzedających. Niestety, są także inne złe wieści. Kryzys zaufania może spowodować, że Włochy i Hiszpania stracą niebawem dostęp do finansowania swoich narodowych potrzeb z rynków finansowych. A kraje te, w przeciwieństwie do Grecji, Portugalii i Irlandii, są rzeczywiście zbyt duże, by ktokolwiek mógł pozwolić sobie na ich upadek. Nie ma takich pieniędzy w Europie, by udźwignąć ich katastrofę, a Chinom Europa nie odda kontroli nad bankami w zamian za kapitał. Czy są więc gdzieś na horyzoncie dobre informacje? Są, ale jedynie te teoretyczne – znane z książek o ekonomii i zachowaniu rynków. Czyli: "jak spada, to znaczy, że kiedyś będzie rosło". Pytanie tylko kiedy...