Niepewność hamuje aktywność spółek

Spółki potrafią się dostosować do rzeczywistości, jakakolwiek by ona była, ale muszą najpierw tę rzeczywistość znać – twierdzi prezes PwC w rozmowie z Grzegorzem Siemionczykiem

Publikacja: 16.08.2011 04:20

Niepewność hamuje aktywność spółek

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

Rz: Ostatni sondaż wśród prezesów spółek, którego wyniki PwC opublikował na początku tego roku, wskazywał, że poziom ich optymizmu wrócił do tego sprzed kryzysu, i to we wszystkich regionach świata. Czy ten optymizm widać w danych, np. dotyczących inwestycji i zatrudnienia?

Dennis Nally:

Wyniki sondażu oddawały nastroje przedsiębiorców w styczniu. Wówczas faktycznie były one rekordowo dobre, zarówno w gospodarkach dojrzałych, jak i wschodzących. Od tego czasu jednak wiele się wydarzyło. Doszło do eskalacji kryzysu fiskalnego w Europie, a w USA do spowolnienia gospodarki i sporu o limit zadłużenia. Z kolei w państwach runków wschodzących władze walczą z inflacją, starając się schłodzić koniunkturę. Choć więc prezesi spółek optymistycznie patrzą w przyszłość, w bliższej perspektywie widzą wiele wyzwań. Nie wiadomo np., jaką formę przyjmie program konsolidacji finansów publicznych w USA. Czy będzie to tylko cięcie wydatków czy też podwyżki podatków? Wiadomo, że z perspektywy spółek najgorsza jest niepewność. Spółki potrafią się dostosować do rzeczywistości, jakakolwiek by ona była, ale muszą najpierw tę rzeczywistość znać.

Czy to właśnie ta niepewność sprawia, że wartość bezpośrednich inwestycji zagranicznych (FDI) na świecie wciąż jest sporo mniejsza niż przed kryzysem?

Nie zapominajmy, że jeszcze dwa lata temu większość spółek usiłowała jedynie przetrwać zawieruchę. Nie myślały, jak się rozwijać, tylko jak się utrzymać przez kolejne trzy miesiące. W tym świetle w ostatnim roku wiele się zmieniło. Wciąż jednak na niebie widać chmury – może nie czarne, ale szare. Można powiedzieć, że zaciemniają one myślenie przedsiębiorców. Sprawiają, że choć spółki mają dziś rekordowo duże zapasy gotówki, nie chcą jej wydawać. Jednocześnie jednak ruch w sferze fuzji i przejść rośnie, co jest pozytywnym zwiastunem.

Kryzys nie zahamował procesu  przesuwania się środka ciężkości światowej gospodarki z państw rozwiniętych do rozwijających się

Przedłużający się do ostatniej chwili spór o limit zadłużenia był jednym z powodów tego, że agencja S&P odebrała USA najwyższą ocenę wiarygodności kredytowej. Czy decyzja ta będzie miała jakiś wpływ na działanie firm w największej gospodarce świata?

Istnieje zagrożenie, że wzrosną koszty kredytu nie tylko dla rządu, ale też dla przedsiębiorstw z sektora prywatnego.

Problemy USA i Europy nie nastrajają przedsiębiorców optymistycznie. Ale ze wspomnianego sondażu PwC wynika, że ich dobre nastroje na początku roku w dużej mierze odzwierciedlały wiarę w perspektywy rynków wschodzących. Czy w tej kwestii coś się w ostatnich miesiącach zmieniło?

Nie sądzę. Proces przesuwania się środka ciężkości światowej gospodarki z państw rozwiniętych do rozwijających się nie został przecież zahamowany. Nie oznacza to, że rynki wschodzące są wolne od problemów. Wiele z nich boryka się z nadmierną inflacją. Inne, np. Chiny, muszą przekształcić gospodarkę, aby w mniejszym stopniu bazowała ona na eksporcie. To są trudności, które szybko nie znikną. Ale podobnie jest z czynnikami, które przesądzają o atrakcyjności tych rynków: tempo wzrostu gospodarki, wielkość populacji, korzystne tendencje demograficzne czy rozwój klasy średniej.

Historię sukcesu rynków wschodzących z reguły postrzega się przez pryzmat czterech największych, określanych jako BRIC. W jakich innych państwach rozwijających się firmy widzą potencjał?

Niedawno odwiedziłem niektóre państwa afrykańskie, m.in. Kenię i RPA. To bardzo atrakcyjny region, który dynamicznie się rozwija i ma korzystną strukturę demograficzną. Wcześniej byłem w Indonezji, która ma ponad 200 mln mieszkańców i kwitnącą klasę średnią. Tempo wzrostu wielu gospodarek spoza BRIC jest wyrażone liczbą dwucyfrową albo wysoką jednocyfrową. Wszędzie tam istnieją okazje dla firm. Ale Polska też pozostaje atrakcyjna. Dobrze się rozwija i okazała się stabilna w trakcie kryzysu.

Cieszę się, że mówi pan o Polsce. Zwykle kraje Europy Środkowo-Wschodniej nie są wymieniane wśród atrakcyjnych rynków wschodzących.

Wydaje mi się, że we wspomnianym procesie przesuwania się środka ciężkości światowej gospodarki ten region wciąż ma dużą rolę do odegrania.

PwC ostatnio zwiększa też zaangażowanie na Bliskim Wschodzie. Czy niepokoje społeczne w Egipcie i innych państwach nie zmieniły pana stosunku do tego regionu?

Nie. Ale pokazały, że gdy firmy wchodzą na nowe dla nich rynki, muszą zdawać sobie sprawę ze specyficznych zagrożeń, jakie się z tym wiążą. W listopadzie ub.r. mało kto się spodziewał, że w Egipcie dojdzie do rewolty. PwC radzi więc swoim klientom, aby rozszerzając działalność na takie rynki, liczyli się z ich większą chwiejnością, która wynika z otoczenia politycznego, ale też np. z kwestii walutowych.

Jednak to, co się obecnie dzieje w Europie czy USA, pokazuje, że i z tymi rynkami wiąże się większe ryzyko. Czy mają one jeszcze jakąkolwiek przewagę nad rynkami wschodzącymi?

Oferują w miarę stabilne otoczenie biznesowe i dużą klasę średnią. Są więc wciąż atrakcyjne dla producentów i sprzedawców dóbr konsumpcyjnych oraz firm usługowych. Dojrzałe gospodarki wciąż też mają lepsze systemy edukacyjne. Tymczasem największym wyzwaniem dla firm jest obecnie brak utalentowanych, wykwalifikowanych pracowników. Rynki dojrzałe to główne źródło talentów, innowacji, nowych pomysłów itd. Z tych zasobów firmy mogą korzystać również na rynkach wschodzących.

Wspomniał pan, że inwestycje firm hamuje niepewność co do przyszłości. Wiadomo, że w sektorze finansowym ma to m.in. związek z regulacyjną burzą, która rozpoczęła się po kryzysie. Czy w innych sektorach także ma to znaczenie?

Zdecydowanie. Zmiany regulacyjne są najwyraźniejsze w sektorze finansowym, ale ich skutki są też odczuwalne w innych branżach. W USA ustawa Dodda-Franka stworzy ponad 400 nowych przepisów. Dopóki nie będą one znane, instytucje finansowe będą bardzo ostrożne, np. przy udzielaniu kredytów, tworzeniu miejsc pracy. Ogólnie, gdy reguły nie są znane, firmy nie mogą podejmować decyzji.

CV

Dennis Nally (58 lat) od 2009 roku jest prezesem firmy doradczo-audytorskiej PricewaterhouseCoopers International, z którą jest związany od 1974 roku. Wcześniej kierował jej działalnością w USA. Jest członkiem wielu stowarzyszeń i organizacji, m.in. Amerykańskiego Instytutu Certyfikowanych Biegłych Rewidentów. Jest absolwentem Uniwersytetu Wschodniego Michigan oraz kursów menedżerskich na uniwersytetach Columbia i Penn State.

Rz: Ostatni sondaż wśród prezesów spółek, którego wyniki PwC opublikował na początku tego roku, wskazywał, że poziom ich optymizmu wrócił do tego sprzed kryzysu, i to we wszystkich regionach świata. Czy ten optymizm widać w danych, np. dotyczących inwestycji i zatrudnienia?

Dennis Nally:

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Ropa, dolary i krew
Opinie Ekonomiczne
Bogusław Chrabota: Przesadzamy z OZE?
Opinie Ekonomiczne
Wysoka moralność polskich firm. Chciejstwo czy rzeczywistość?
Opinie Ekonomiczne
Handlowy wymiar suwerenności strategicznej Unii Europejskiej
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Czekanie na zmianę pogody