Czekając na kolejowy Armagedon

Publikacja: 09.09.2011 02:36

Regularnie, co trzy miesiące, dokonywane są korekty rozkładu jazdy na kolei. I regularnie jestem w tych dniach zapraszany przed kamery z nadzieją dziennikarzy, że coś się wydarzy i nadejdzie kolejowy Armagedon, podobny do pamiętnych wydarzeń z grudnia 2010 r. Muszę was zmartwić, ale wszystko na to wskazuje, że powtórki z rozrywki nie będzie, choć oczywiście nasza kolej wymyka się czasami wszelkim przewidywaniom. Skąd mój optymizm?

Korekty rozkładu, począwszy od pierwszej marcowej, wprowadzonej po kompletnej degrengoladzie kolejowej ze wspomnianego już grudnia, ogłaszane są przez zarządcę infrastruktury kolejowej w zgodnym otoczeniu trzech największych przewoźników pasażerskich w Polsce. Po zamieszaniu na torach poszli oni po rozum do głowy, że lepiej współpracować i uzgadniać ze sobą szczegóły, bo konkurencja na niektórych odcinkach to jedno, ale totalna walka ze sobą na każdym froncie powoduje wzajemne wykrwawianie się, straty finansowe i przede wszystkim narastające zniechęcenie pasażera.

Nie bez znaczenia jest także element strachu. Strachu przed opinią publiczną i mediami, które przez w sumie dwa tygodnie rozniosły kolej pod koniec 2010 r. Strachu przed konsekwencjami personalnymi, bo stanowiska utracili, jak pamiętamy, wysoko postawieni przedstawiciele resortu infrastruktury oraz grupy PKP. Ponadto, po zmianie kierownictwa w urzędzie regulacyjnym (Urząd Transportu Kolejowego) na serio zaczęto traktować prawa pasażera, stąd liczne kontrole np. procesu informowania o zmianach w rozkładzie klientów kolei i pierwsze w historii kary z powodu niedociągnięć w tym zakresie. 559 tys. zł dla PKP Intercity i 453 tys. zł kary dla Przewozów

Regionalnych, przy przecież nie najlepszej ich kondycji finansowej, musiały zaboleć.

Minie trochę czasu, głównie ze względów finansowych i prowadzonych prac inwestycyjnych, zanim nasz roczny rozkład nie będzie corocznie wywracany do góry nogami. Zmiany 2011/2012 są już uzgodnione i mam nadzieję, że w listopadzie będą znane opinii publicznej oraz właściwie rozkolportowane. Problemem zimą będzie już tylko zima, która coraz mocniej daje się we znaki naszej będącej w coraz gorszej kondycji technicznej kolei.

Adrian Furgalski, dyrektor w Zespole Doradców Gospodarczych TOR

Regularnie, co trzy miesiące, dokonywane są korekty rozkładu jazdy na kolei. I regularnie jestem w tych dniach zapraszany przed kamery z nadzieją dziennikarzy, że coś się wydarzy i nadejdzie kolejowy Armagedon, podobny do pamiętnych wydarzeń z grudnia 2010 r. Muszę was zmartwić, ale wszystko na to wskazuje, że powtórki z rozrywki nie będzie, choć oczywiście nasza kolej wymyka się czasami wszelkim przewidywaniom. Skąd mój optymizm?

Korekty rozkładu, począwszy od pierwszej marcowej, wprowadzonej po kompletnej degrengoladzie kolejowej ze wspomnianego już grudnia, ogłaszane są przez zarządcę infrastruktury kolejowej w zgodnym otoczeniu trzech największych przewoźników pasażerskich w Polsce. Po zamieszaniu na torach poszli oni po rozum do głowy, że lepiej współpracować i uzgadniać ze sobą szczegóły, bo konkurencja na niektórych odcinkach to jedno, ale totalna walka ze sobą na każdym froncie powoduje wzajemne wykrwawianie się, straty finansowe i przede wszystkim narastające zniechęcenie pasażera.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację