Drożyzna i realnie coraz niższe zarobki to wciąż popularna obiegowa opinia. Z danych GUS wynika, że zarobki przez ostatnie pięć lat rosły szybciej niż ceny. I to w całej gospodarce. Podobnie było z emeryturami i rentami. Jednak gdy mówimy o średniej wysokości jakiegokolwiek wskaźnika, musimy pamiętać, że tak naprawdę jest to jedynie byt wirtualny, a średniacy nie istnieją.
Jeżeli jedni mają dużo więcej, to inni odpowiednio mniej. Ekonomiści przyznają, że bogacenie się dotyczy jedynie części społeczeństwa. Choć na poziomie średnim wszyscy powinni zarabiać więcej, to jednak tak dobrze być nie musi. Przez ostatnie pięć lat poszybowały w górę choćby ceny nieruchomości. Nie tylko ludzi młodych, dopiero wchodzących na rynek pracy, nie stać na własne lokum. A ci, którzy zakupu jednak dokonali, zazwyczaj przy wydatnym udziale kredytu bankowego, teraz odczuwają wzrost kosztów jego spłaty.
Już od dawna pojawiają się głosy ekonomistów, że powinno się odejść od oceniania rozwoju państw jedynie przez pryzmat dynamiki PKB, który to wskaźnik tak naprawdę niewiele mówi o faktycznym rozwoju. Odbudowa kraju po katastrofie naturalnej podnosi PKB, czy jednak rośnie dobrobyt mieszkańców? Podobnie wygląda sprawa płac i cen. Mówiąc o poziomie średnim, niby pod uwagę bierzemy wszystkich, ale tak realnie nikogo. Dane statystyczne mają, niestety, to do siebie, że pokazują rzeczywistość istniejącą jedynie na papierze.