Jego determinacja nie dziwi. Od stanowiska niemieckiego w sprawie antykryzysowego funduszu zależy los francuskiego ratingu. Niemiecka blokada dla finansowania ze strony Europejskiego Banku Centralnego, a także niechęć do wykorzystywania pieniędzy z funduszu ratunkowego na dokapitalizowanie banków mogą zmusić Francję do większych wydatków budżetowych. A to oznacza niższy rating. Zabójczy dla i tak już niepopularnego prezydenta na trochę ponad pół roku przed wyborami.
Świadkowie spotkania Merkel-Sarkozy relacjonowali, że dawno już różnica zdań między dwójką liderów Europy nie była tak wielka. Można zżymać się na niemiecko-francuski motor, czasem z satysfakcją obserwować napięcia i wykorzystywać je dla własnego narodowego interesu. Byłoby jednak dużą szkodą dla całej Unii, gdyby miał się on zaciąć akurat w tak krytycznym momencie.
Tonąca w długach, i śmieciach, Grecja, rządzone przez nieudolnego premiera Włochy, wypełnione toksycznymi papierami portfele banków i zdezorientowani inwestorzy. Nic dziwnego, że Obama wydzwania do Merkel i naciska na decyzje. Rację ma niemiecka kanclerz, gdy mówi, że długi budowano latami, trudno więc teraz zwalczyć kryzys w jeden dzień. Ale ma teraz dodatkowe trzy dni, do kolejnego szczytu w środę, żeby znaleźć jakieś rozwiązanie.