Prawnicy konstytucjonaliści są chyba ostatnią grupą zawodową, której może zagrozić bezrobocie. Przez najbliższy kwartał sporo czasu (i atramentu) będą musieli poświęcić ustaleniu, czy przystąpienie Polski do umowy międzyrządowej regulującej zasady fiskalne w Unii jest czy nie jest (art. 90 pkt 1 konstytucji) „przekazaniem organizacji międzynarodowej (...) kompetencji organów władzy państwowej" i czy w związku z tym wymaga ratyfikacji większością dwóch trzecich głosów.
Kontrowersje wśród konstytucjonalistów mogą budzić jednak nie tylko sprawy międzynarodowe. Spora część reform zapowiedzianych przez premiera Tuska w exposé jest krytykowana za naruszanie Konstytucji RP, choć nie powstały jeszcze projekty ustaw. Jest tak z kwotową waloryzacją rent i emerytur, składkami krusowskimi oraz przywilejami emerytalnymi pracowników wymiaru sprawiedliwości. W tej ostatniej kwestii minister Jarosław Gowin stwierdził, że jest przeciwnikiem zapowiedzianych zmian, bo odebrałyby one sędziom i prokuratorom prawa nabyte.
Sprawa jest ważna, bo jej rozstrzygnięcie mogłoby być odnoszone także do reformy emerytur mundurowych, górniczych, już istniejących emerytur pomostowych, a także do planowanego wydłużenia wieku emerytalnego. W każdym z tych przypadków można twierdzić, że uchwalone lub proponowane zmiany odbierają prawa nabyte, bo przecież pracująca dziś kobieta, rozpoczynając aktywność zawodową, była przekonana, że mając lat 60, będzie mogła przejść na emeryturę.
Jeszcze bardziej uogólniając ów problem, można dowodzić, że wprowadzenie jakiejkolwiek reformy jest niemożliwe, ponieważ istotą każdej z nich są zmiany, które mogą pogarszać sytuację jakiejś grupy społecznej.
Obecne rozwiązanie prawne, zgodnie z którym orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego są ostateczne, tworzy dość dziwną sytuację. Okazuje się, że w praktyce to Trybunał, a nie Sejm, jest najwyższą władzą ustawodawczą (chyba znalazłbym konstytucjonalistów, którzy stwierdzą, że jest to sprzeczne z art. 95 konstytucji). Poza tym takie rozwiązanie bardzo obniża efektywność procesu legislacyjnego. Często wielomiesięczne prace przygotowawcze przy projekcie ustawy związane z konsultacjami społecznymi, procedowaniem w parlamencie idą na marne. Po roku (albo i dwóch latach) z powodu orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego całą zabawę trzeba zaczynać od nowa.