Niezależnie od tego, czy i w jakiej postaci strefa euro przetrwa i czy Polska w tej kadencji parlamentu zdecyduje się do niej przystąpić, niezbędne jest przyjęcie reguły polityki budżetowej lepiej dyscyplinującej rząd.
Ustalenia ostatniego szczytu UE są stosunkowo mało jasne zarówno od strony prawnej, jak i ze względu na ich potencjalne skutki ekonomiczne dla poszczególnych krajów. Wynika to stąd, że aż do samego rozpoczęcia szczytu nie było wiadomo, który z dwu ogólnych wariantów zmian zostanie zaakceptowany. Warianty te istotnie się różnią, ponieważ każdy z nich wiąże się z odmiennym wymiarem kryzysu strefy euro. Można powiedzieć, że w węższym i chyba zbyt płytkim rozumieniu jest to kryzys reguł polityki lub ściślej – mechanizmów Paktu Stabilności i Wzrostu.
W szerszym i głębszym rozumieniu jest to kryzys wywołany defektem instytucjonalnym polegającym na braku odpowiednio dużego wspólnego budżetu, który mógłby być wykorzystywany do neutralizowania szoków specyficznych dla poszczególnych krajów, gdy roli takiej nie może pełnić prowadzona na szczeblu ponadnarodowym polityka pieniężna. Ustalenia szczytu idą, na razie, w kierunku tej pierwszej interpretacji: mają zostać wzmocnione mechanizmy paktu, a głównie sankcje za ich nieprzestrzeganie. Dopiero obecny kryzys zmusił do ponownego zastanowienia się nad skutecznością działania mechanizmów strefy euro, a także systemu stabilności finansowej, regulacji i nadzoru oraz standardowych działań banków centralnych.
Nasz kierunek zmian
Nowy mechanizm instytucjonalny wykrystalizuje się najwcześniej za kilka miesięcy, a proces przyjmowania trwać będzie pewnie znacznie dłużej. Ale polski rząd powinien jak najszybciej podjąć działania przybliżające nas do ogólnego kierunku zmian w funkcjonowaniu strefy euro. Chodzi o szukanie konkretnych rozwiązań dla Polski, które z jednej strony umożliwią nam stosunkowo łatwe wejście do strefy euro, jeśli taka decyzja zostanie przez władze podjęta, a z drugiej okażą się korzystne dla gospodarki, nawet jeśli przeważy pogląd o pozostaniu poza nią. Rozwiązania te odnoszą się do problemu braku równowagi finansów publicznych, do którego w najbliższych latach inwestorzy i agencje ratingowe będą przywiązywać szczególną wagę nie tylko ze względu na skutki kryzysu, ale i na czynniki demograficzne.
Pod wpływem kolejnych odsłon kryzysu strefy euro i nerwowości inwestorów, która mu nie tylko towarzyszy, ale i go wzmaga, formułowany jest przesadny, krótkowzroczny pogląd o silnych jednoznacznych korzyściach z pozostawania poza strefą euro. Można łatwo znaleźć przykłady, które wydają się ten pogląd potwierdzać. Porównajmy np. Francję i Wielką Brytanię. Od francuskich dziesięcioletnich obligacji rządowych inwestorzy domagają się rentowności o ok. 1 punkt proc. wyższej niż od brytyjskich, mimo że makroekonomiczne fundamenty są we Francji lepsze. Członkostwo w strefie euro stało się czynnikiem stygmatyzującym, a pozostającej poza nią Wielkiej Brytanii rynki wydają się przyznawać pewien bonus. Niedawno rynki dawały bonus w postaci niższej premii za ryzyko za samo członkostwo, nawet jeśli nie uzasadniały tego fundamenty makro. Można przypuszczać, że karząc obecnie kraje za samo członkostwo w strefie euro, inwestorzy zareagowali nadmiernie oraz że sytuacja ta ulegnie w przyszłości odwróceniu.