To fantastyczna rentowność, prawie trzy razy wyższa niż inflacja w tym okresie. Jednak ten wynik nie powinien budzić zbytniego optymizmu u przyszłych emerytów.

W OFE oszczędza my zbyt długo, by ekscytować się wynikami wypracowanymi tylko przez trzy lata. Dużo ważniejszym wskaźnikiem jest po nad 100-procentowa stopa zwrotu wypracowana przez ostatnie dziesięć lat (też dwa razy wyższa od stopy inflacji). To jest już coś, choć przesądzający będzie dopiero wynik osiągnięty za 20 – 30 lat, gdy wszyscy obecni klienci OFE zaczną korzystać z ich świadczeń. Dlatego dziś jeszcze jest pewne ryzyko, że odkładanie w funduszach okaże się dla przyszłych emerytów mniej korzystne niż w ZUS. Ale dobre wyniki OFE świadczą, że ich znaczenie dla gospodarki okazało się trudne do przecenienia. Jeżeli z zaoszczędzonych w funduszach pieniędzy mamy 30 procent zysku, to znaczy, że nasza giełda mu siała rosnąć jeszcze szybciej. A bez funduszy emerytalnych to byłoby niemożliwe. A skoro rośnie giełda, to rosną też inne oszczędności Polaków, a przede wszystkim poprawiają się perspektywy dla na szych firm. Nie muszą się sprzedawać zagranicznym inwestorom, by pozyskać kapitał potrzebny do rozwoju. Państwo też dzięki te mu zyskuje, nie tylko dzięki wpływom z prywatyzacji, ale przede wszystkim dzięki wyższym podatkom od rozwijających się firm i od ich pracowników.

Tak więc OFE dobrze wykonują swoje zadanie. Dlatego zamiast planować różne sposoby ich ograniczania czy przelewania ich kapitałów do ZUS, trzeba pracować nad tym, by były jeszcze bardziej efektywne. By oszczędzający w nich nie musieli obawiać się okresowej dekoniunktury na giełdzie. By nikt nie opowiadał, że zgromadzone w nich pieniądze tak naprawdę należą do państwa.

Kapitały w OFE to jedyna gwarancja realnych emerytur, cała reszta to obietnice. Dla tego trze ba dążyć do zwiększenia oszczędności zgromadzonych w funduszach – dla pożytku państwa i przyszłych emerytów.