Po pierwsze nie szkodzić

Produkt Krajowy Brutto Unii Europejskiej w ostatnim kwartale ubiegłego roku (licząc kwartał do kwartału) obniżył się o 0,3 proc., w pierwszym kwartale tego roku jego zmiana wyniosła zero procent

Publikacja: 06.06.2012 01:03

Po pierwsze nie szkodzić

Foto: Fotorzepa, Kar Karol Zienkiewicz

Na upartego zatem można by twierdzić, że Unia Europejska, jako całość, znalazła się w stanie recesji. Nawet jednak bez owego uporu trudno by europejską sytuację gospodarczą uznać za dobrą. 25 milionów bezrobotnych (11 proc. – na tle tej średniej Polska z wskaźnikiem, liczonym wedle metodologii Eurostatu, 9,9 proc. wygląda wcale dobrze) czy spadający do najniższego od lat poziomu kurs euro są wystarczającymi symptomami tego, że Europa światową lokomotywą wzrostu nie jest.

W tej sytuacji nie dziwi, że najwięksi z wielkich w UE przed szczytem G8 oświadczyli, że „ich celem jest zarówno polityka oszczędności, jak i wzrost gospodarczy". Oświadczyli, bo co mieli powiedzieć. Nie mogli przecież stwierdzić, że zawarli tajny pakt zmierzający do stworzenia w Europie „strefy bezwzrostowej".

Tyle tylko, że od słów produkcji nie przybywa, a Unia ma bardzo małe możliwości pobudzania wzrostu. Polityka monetarna jest – przy ujemnej realnej stopie procentowej wynoszącej minus 1,5 i ukradkiem prowadzonej emisji pustego pieniądza - wyciśnięta do granic możliwości. Polityka fiskalna krajów członkowskich niczego pobudzić nie może, bo wszystkie kraje znacznie przekroczyły rozsądne granice deficytu i zadłużenia sektora rządowego. Zostaje zatem budżet Unii oraz polityka sektorowa,

Tyle, że budżet UE to do prawdy grosze, a na dodatek te same kraje, które są za pobudzeniem wzrostu, chcą go zmniejszyć i to w jedynej inwestycyjnej części jaką jest polityka spójności. Natomiast w polityce sektorowej trwa wielki skandal jakim jest walka z ociepleniem klimatu i emisją dwutlenku węgla. Napisano już o tym wiele wskazując zarówno na brak twardych dowodów na samo ocieplenie klimatu, jego związek z konwencjonalną produkcją energii oraz konsekwencji redukcji tylko w Unii (w sytuacji, kiedy Chiny i Stany Zjednoczone do wygaszania elektrowni wcale się nie palą).

Wydawać się mogło, że wszystko to, w połączeniu z ambitną koncepcją realizacji modnego przed laty „zerowego wzrostu gospodarczego" stwarza znakomitą okazję do wyprawienia polityce klimatycznej cichego pogrzebu i reklamowania jako wystarczającego sukcesu faktu, że w ostatnim roku emisja CO2 w Unii zmniejszyła się o 2 proc. Komisja Europejska idzie jednak w zaparte i z ociepleniem klimatu chce walczyć aż do momentu zlikwidowania ostatniej elektrowni węglowej. Tyle tylko, że – na przykład dla Polski - oznacza to zmniejszenie PKB do roku 2020 o 8, a do roku 2030 o 15 proc. Dla krajów, w których energetyka węglowa ma mniejszy udział wskaźniki te byłyby zapewne nieco niższe. Nie ma jednak takiego kraju, w którym podwyższenie kosztów produkcji energii wzrost gospodarczy by pobudzał.

I znowu prosty  wniosek. Przywódcy państw muszą twierdzić, że chcą pobudzić wzrost gospodarczy, bo są przywódcami państw. Komisja Europejska chce prowadzić politykę klimatyczną, bo jest Komisją Europejską i coś musi robić. Tyle, że w odróżnieniu od mało kosztownego mówienia jej działanie może kosztować drogo. Dlatego z uznaniem przyjąłem informację, że w ostatnich latach tylko 21 procent propozycji KE doczekało się realizacji. Może dobrze, że tylko tyle, choć niewykluczone, że gdyby ów wskaźnik był jeszcze niższy aktualna stopa wzrostu w UE nie wynosiłaby 0,0.

Na upartego zatem można by twierdzić, że Unia Europejska, jako całość, znalazła się w stanie recesji. Nawet jednak bez owego uporu trudno by europejską sytuację gospodarczą uznać za dobrą. 25 milionów bezrobotnych (11 proc. – na tle tej średniej Polska z wskaźnikiem, liczonym wedle metodologii Eurostatu, 9,9 proc. wygląda wcale dobrze) czy spadający do najniższego od lat poziomu kurs euro są wystarczającymi symptomami tego, że Europa światową lokomotywą wzrostu nie jest.

Pozostało 86% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację