Czas oszczędzania

Z ministrem Skarbu Państwa Mikołajem Budzanowskim o energetyce, wsparciu dla Polimeksu i zaciskaniu pasa rozmawiają Jakub Kurasz i Aneta Wieczerzak-Krusińska

Publikacja: 08.10.2012 01:30

Czas oszczędzania

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

"Rz": Lubi pan spaghetti?

Mikołaj Budzanowski

: Uwielbiam wszelki makaron. Po pierwsze dlatego, że biegam i wspinam się, więc jest mi potrzebny po wysiłku fizycznym. A po drugie, przywołuje miłe wspomnienia z rzymskich i toskańskich rodzinnych knajpek.

Czyli te rozbieżności między panem a prezesem Banku Pekao Luigim Lovaglio w sprawie ratowania Polimeksu i kontraktu na blok w Kozienicach nie dotyczyły kuchni włoskiej?

O tym akurat nie zdążyliśmy porozmawiać.

Jak od kuchni wyglądały te ostatnie dni negocjacji przed podpisaniem porozumienia?

Bardzo wyboiście. Najpierw było wejście na emocjonalny szczyt, a potem trawersem w dół na łagodny stok, by moc spotkać się gdzieś pośrodku, gdzie nastąpiło podanie sobie ręki i zawarcie gentelman's agreement.

Czyli nie jest tak, jak twierdzi jeden z bankowców, że były to zwykłe biznesowe negocjacje do piątej rano zakończone kompromisem?

Mój odbiór sytuacji był inny. Zrozumieliśmy się w zakresie pryncypiów odnoszących się do relacji biznesowych miedzy dwoma dużymi bankami w zakresie strategicznej dla polskiego państwa inwestycji obciążonej wysokim ryzykiem. Ale rozmowy z prezesem Luigi - wymagającym partnerem biznesowym - zwróciły moja uwagę jeszcze na inne, nowe aspekty tej sytuacji. To było bardzo cenne doświadczenie.

Sałatę też pan czasem jada?

Bardzo lubię sałatę, a jeśli chodzi o ekologię to uważam, że projekty rozwojowe nie wykluczają stosowania zielonych standardów. Jako państwo przestrzegamy restrykcyjnych unijnych norm środowiskowych. Traktujemy te standardy jako wartość cywilizacyjną. Jednocześnie, szanując podstawowe prawa demokracji, której fundamentem jest prawo obywateli do stowarzyszania się, oczekiwalibyśmy, by NGO's były wrażliwsze na zaspakajanie potrzeb energetycznych polskiego społeczeństwa. Dlatego chciałbym, aby międzynarodowe organizacje ekologiczne typu ClientEarth (zaskarżyła decyzje pozwalające na budowę siedmiu elektrowni lub elektrociepłowni – red.), które działają w Polsce, dostrzegały swoją odpowiedzialność poprzez pryzmat interesu publicznego państwa, w którym funkcjonują. Blokowanie strategicznej inwestycji z powodu braku analizy możliwości składowania CO2 w raporcie środowiskowym inwestycji w Opolu to......przesada.

Pojawiły się głosy, że jest to organizacja komercyjna, nie tylko ekologiczna...

Fundacja ta została założona przez spółkę prawa handlowego w Wielkiej Brytanii. Zatrudnia profesjonalistów w dziedzinie prawa ochrony środowiska. Nie znam źródeł finansowania tej instytucji. Jednak suma zdarzeń sprawia, że można wątpić w czystość intencji.

Ale czy to dobrze, że PGE nie czekając na decyzję niższej instancji Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego podjęło ryzyko i chce kontynuować inwestycje w Opolu? To jednak jest spore ryzyko biznesowe.

Pozwolenie na budowę oraz decyzja środowiskowa są ważne. Podpisana jest również umowa na wykonawstwo z polskim konsorcjum dwóch spółek. W mojej ocenie nie ma formalnej przeszkody wstrzymującej realizacje tej inwestycji. Ten projekt jest ważny zarówno dla sektora budowlanego, społeczeństwa, rynku jak i dla energetyki. Odwlekanie go przez następne sześć miesięcy będzie groźne dla tych wszystkich aspektów. Polska w zakresie inwestycji potrzebuje modernizacji nie mniejszej niż w okresie międzywojennym. Trzeba się zmobilizować, bo to projekty pokoleniowe.

Uważa pan, że sądy w przypadku priorytetowych sprawach dotyczących bezpieczeństwa energetycznego podejmować decyzje szybciej?

Byłoby to bardzo oczekiwane, bo każdy dzień zawieszenia i niepewności inwestycyjnej to koszt nie tylko dla państwa, ale przede wszystkim dla nas -Polaków. Sprawy dotyczące istotnego interesu bezpieczeństwa publicznego i bezpieczeństwa energetycznego powinny być prowadzone ścieżką przyspieszoną.

Zaangażowaliście się też w kłopoty branży budowlanej. Ale dlaczego właśnie Polimex chcecie ratować, a nie np. PBG?

Po pierwsze Polimex nie jest w stanie upadłości układowej, a PBG tak. Jedna ze spółek PBG ogłosiła upadłość likwidacyjną. Co więcej w przypadku pierwszej firmy są realne szanse na jej restrukturyzację. Niewątpliwie ważne są też dwa kluczowe projekty energetyczne, które Polimex wykonuje w Opolu i Kozienicach. To są inwestycje dochodowe, które dają spółce możliwość rozwoju na najbliższe 5 lat, czyli do 2017 r.

Będziecie dążyć by mieć pozycję uprzywilejowaną w tej spółce?

Myślimy o pakiecie kontrolnym w Polimeksie. Chodzi o to, by mieć nadzór nad procesem restrukturyzacji, a także by włączyć się w dyskusje z bankami. Dlatego do rady nadzorczej spółki delegujemy swojego członka. Dziś najważniejsze jest to, żeby spółka wyszła na prostą, sprzedała zbędne aktywa i podpisała nowe kontrakty energetyczne.

To jednak nowa jakość, kiedy państwowa agencja, w tym przypadku ARP zaczyna działać jak fundusz private equity. Czy to będzie teraz reguła?

Nie do końca. Ale tak należy dziś właśnie rozumieć sam nadzór nad spółkami skarbu państwa. MSP ma tak zarządzać swoimi aktywami, by w kryzysowych sytuacjach w miarę elastycznie reagować.

Na razie przycichła sprawa nepotyzmu w firmach Skarbu Państwa. Ale czy resort wypracował już swoje stanowisko w zakresie nadzorowania takich powiązań w spółkach-córkach?

Większość kluczowych spółek już zaudytowaliśmy. W październiku rady nadzorcze przyjmą rekomendacje dotyczące mapy dezinwestycji w spółkach.

Jakie spółki bierzecie pod uwagę?

Na mapie dezinwestycji znajdują się kluczowe spółki począwszy od KGHM, przez cały sektor energetyczny, gazowy, chemiczny i ropny. Do tego dochodzi jeszcze Bumar i Agencja Rozwoju Przemysłu.

Czy widzi pan potrzeby zmian kadrowych w tych spółkach?

Tylko w przypadku Enei niedługo rada nadzorcza rozpisze konkurs. W pozostałych przypadkach myślimy jedynie o uzupełnieniach. Warto się zastanowić nad dedykowaniem do zarządów spółek gazowo-paliwowych konkretnych osób odpowiedzialnych za obszar poszukiwań i wydobycia surowców energetycznych.

Według jakich kryteriów oceniać będziecie zarządy?

Kryteria się nie zmieniają. Najważniejszym kryterium oceny funkcjonowania zarządów jest to, czy faktycznie potrafią zainicjować nowe pomysły i zdobyć na nie pieniądze, a potem konsekwentnie te projekty realizować. Środki finansowe są na rynku – chociażby z Europejskiego Banku Inwestycyjnego czy EBOiR, który wcale nie chce wychodzić z Polski po 2015 r. Po ostatnich rozmowach z przedstawicielami tego ostatniego banku wiem, że będą zainteresowani projektami energetycznymi w dłuższej perspektywie.

Inwestycje mają być realizowane nawet kosztem dywidendy?

Inwestycje przede wszystkim, ale z uwzględnieniem dywidendy na 2012 r., czyli 5 mld zł. Taka kwota nie wstrzymuje realizacji zaplanowanych inwestycji.

A w przyszłym roku będziecie chcieli zwiększać wpływ z tego tytułu do budżetu?

Nie przewidujemy tego. Obecny poziom jest maksymalny, jaki udało się zaplanować na przyszły rok jeśli nie chcemy wstrzymać żadnej z kluczowych inwestycji.

W tym roku zakładacie 10 mld zł z prywatyzacji. Czy uda się przekroczyć wyznaczony poziom?

Jesteśmy na poziomie 81 proc. realizacji tego planu. Jeśli wpływy będą większe, to tym lepiej, ale nie w kontekście przychodów budżetowych. Ważniejsza jest prywatyzacja branżowa i pozyskanie prywatnego inwestora, który zapewni spółkom lepszy rozwój. Jeszcze w tym roku dojdzie do debiutu ZE PAK. Znak zapytania pojawia się ostatnio w przypadku PHN.

Ostatnio pojawiła się informacja, że spółka może nie być prywatyzowana przez giełdę, tylko sprzedana inwestorowi branżowemu.

Konsekwentnie pracujemy nad oferta PAK-u. Jeśli chodzi o PHN to nadal myślimy o prywatyzacji przez giełdę. Na razie planujemy to jeszcze na ten rok, ale wszystko jest kwestią ceny. Na pewno nie zgodzę się na sprzedaż spółki znacząco poniżej jej wartości. Mamy też kilka mniejszych, ale bardzo ważnych transakcji branżowych. Takich spółek jest około 20.

Czy w tym roku będziecie sprzedawać pakiety dużych firm ze swojego portfela np. PZU?

To bardziej kwestia 2013 r. Będziemy wtedy sprzedawać pakiety, które mamy w innych dużych spółkach. Jeśli zaś chodzi o debiuty – to na pierwszy ogień pójdzie Energa.

Napisał pan do rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa list w sprawie oszczędności. Czego będą dotyczyły?

Generalnie chcemy, by racjonalizowano wydatki. Chodzi tu np. o analizy prawne, akcje promocyjne i wydatki marketingowe, analizy projektów inwestycyjnych, których prawdopodobieństwo realizacji jest znikome. Te pieniądze niekoniecznie muszą być dzielone między akcjonariuszy, ale mogą być odkładane na kluczowe inwestycje.

Skąd taka refleksja?

Refleksja oszczędnościowa pojawiła się w związku z debatą wokół budżetu państwa na rok 2013 oraz trudnej sytuacji makroekonomicznej kraju. To daje pewien impuls. Wszystkie resorty muszą oszczędzać. Podobny sposób myślenia trzeba przenieść na spółki Skarbu Państwa, które są ogromnym, ale nie do końca optymalnie wykorzystanym zapleczem dla rozwoju całej gospodarki.

Czyli spółki z portfela MSP będą musiały ograniczyć zaangażowane w projekty kulturalne lub sportowe?

Priorytetowo powinien być traktowany sport narodowy oraz kultura i polskie dziedzictwo o międzynarodowej randze. Należy się koncentrować na tych projektach, które budują markę Polski.

MSP występuje ostatnio trochę w roli swata. Ostatnie sojusze strategiczne spółek z waszego portfela m.in. atomowy czy łupkowy są inicjatywą resortu.

Zmieniłem podejście do zarządzania projektami strategicznymi dla państwa. Dostrzegłem, że w ten sposób siłę naszych spółek wykorzystamy efektywniej, niż wynika to z ich działania w pojedynkę. Razem osiągną znacznie więcej, a Polacy na tym tylko skorzystają. Cieszę się, że zrozumienie jest też po stronie zarządów.

Najnowszym pomysłem jest wspólny projekt chemiczny lub petrochemiczny Lotosu i powstającej Grupy Azoty. Co to będzie?

Za wcześnie, żeby mówić o szczegółach. Ale na pewno jest ogromny potencjał do wykorzystania w rafinerii gdańskiej. Zakończono tam właśnie budowę nowego gazociągu, jest dostęp do rozbudowywanego terminalu naftowego (należący do PERN, w których MSP ma 100 proc. – red.), a więc będą nowe powierzchnie magazynowe, gdzie można będzie przechowywać nowe produkty chemiczne. Mamy wreszcie dostęp do morza i produktów ropopochodnych z samej rafinerii. To są cztery atuty. Dokładając do tego ogromny 12-hektarowy teren Lotosu, który można wykorzystać do budowy nowej instalacji chemicznej czy petrochemicznej warto pomyśleć o wspólnej inwestycji branży chemicznej z rafineryjną w tym miejscu.

"Rz": Lubi pan spaghetti?

Mikołaj Budzanowski

Pozostało 100% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację