Michael Bloomberg - sylwetka

Michael Bloomberg | Sam o sobie nie jest w stanie powiedzieć, czy jest politykiem, czy biznesmenem

Publikacja: 27.10.2012 08:46

Michael Bloomberg - sylwetka

Foto: Bloomberg

Z pewnością jednak na dzisiejsze miejsce najpopularniejszego burmistrza w Stanach Zjednoczonych zapracował bardzo ciężko. Także fizycznie.

Pytany, jaka według niego jest różnica między biznesem a polityką, odpowiada: w polityce pies zagryzie każdego psa. W biznesie jest dokładnie odwrotnie. O swojej karierze mówi: „Jeśli jest się człowiekiem wykształconym, można zacząć od niczego. Nie miałem pojęcia o mediach i stworzyłem firmę medialną. Nie miałem pojęcia o polityce i zostałem burmistrzem największego miasta w Stanach Zjednoczonych". A podczas odczytu wygłoszonego przed tegorocznymi absolwentami Uniwersytetu Północnej Karoliny powiedział: – No i trzeba się jeszcze w życiu rozpychać łokciami.

Naraził się i demokratom, i republikanom, bo wcześniej zmieniał polityczne barwy

11. na liście najbogatszych Amerykanów z majątkiem wycenianym przez „Forbesa" na 25 mld dol. mógłby robić praktycznie, co chce. I pewnie dokładnie tak jest. Zdecydowanie wzbogacił się w obecnym kryzysie, bo gwałtownie wzrósł popyt na wiarygodne informacje finansowe, których dostarczają stworzone przez niego serwisy. Łączna wartość zeszłorocznej sprzedaży informacji powstałych w jego agencjach to 7,6 mld dol.

Inżynier elektryk

Urodził się 68 lat temu w Medford w stanie Massachusetts, na przedmieściach Bostonu. Jego ojciec był księgowym. Bloomberg studiował na John Hopkins University, który skończył w 1964 r. z tytułem inżyniera elektryka. Na studia zarobił sam, pracując jako parkingowy w Bostonie.

MBA zrobił już na Harvard Bussines School. Pierwsza praca to bank inwestycyjny Salomon Brothers na Wall Street, gdzie bardzo szybko awansował i stał się partnerem w 1972 r., ale kiedy w 1981 r. Salomon Brothers został wykupiony przez Citigroup, Bloomberga zwolniono. Jego „złoty spadochron" – odprawa, jaką otrzymał po odejściu, miał wartość 10 mln dol. To wtedy przyszło mu do głowy, by stworzyć firmę dostarczającą informacji finansowej, tak aby decyzje inwestorów były łatwiejsze do podejmowania. – Tego mi brakowało, kiedy pracowałem w Salomon Brothers – mówił.

Firmę, która zajmuje się m.in. dostarczaniem informacji finansowych, nazwał Bloomberg LP, a na jej siedzibę wybrał Nowy Jork. Dzisiaj ma ona 330 tys. terminali na całym świecie i zatrudnia 15 tys. osób. Do tego Bloomberg ma jeszcze inne media – m.in. „Bloomberg Bussinesweek", radio i telewizję. Do Michaela Bloomberga należy 88 proc. Bloomberg LP.

W 2001 r. postanowił zostać burmistrzem Nowego Jorku. Sfinansował kampanię wyborczą (kosztowała podobno 41 mln dol., a niektórzy mówią, że nawet ponad 90 mln dol.) z własnych środków i przy poparciu przyjaciela, wówczas amerykańskiego bohatera narodowego Rudolfa Giulianiego, wybory wygrał.

Potem bez problemu przekonał nowojorczyków, że powinien pozostać na drugą kadencję, wreszcie w 2008 r. tak zmienił prawo, że odejdzie ze stanowiska dopiero

w końcu grudnia 2013 r. W wyborach w 2001 r. wygrał z łatwością, pokonując swojego rywala – demokratę Fernando Ferrera 58,5 do 38,7 proc. W 2009 r. też zmiażdżył rywala, tłumacząc, że w kryzysie potrzebny jest miastu ktoś, kto zna się na ekonomii.

Wygrywał, mimo że był kandydatem niezależnym, i naraził się i demokratom, i republikanom, bo wcześniej zmieniał polityczne barwy. Teraz mówi o sobie, że po prostu jest liberałem, zwolennikiem legalizacji małżeństw osób tej samej płci.

Telefon 311

Jego osiągnięcia w Nowym Jorku są nie do przecenienia. W porównaniu z 2001 r., kiedy obejmował stanowisko burmistrza, przestępczość spadła o 30 proc. Dzisiaj każdy mieszkaniec miasta może zadzwonić pod numer 311 i poinformować o jakimś zagrożeniu, zakłóceniu porządku publicznego, o wszystkim, co wydaje mu się niepokojące, nawet o rozsypanych śmieciach.

Od początku kadencji Bloomberga o jedną czwartą spadła liczba rodzin korzystających z pomocy socjalnej, a od 2005 r. o 40 proc. zwiększyła się liczba absolwentów wyższych uczelni. Miasto zyskało ponad 70 hektarów nowych parków. Zaś od października 2009 r. w Nowym Jorku powstało tyle miejsc pracy, ile w 10 kolejnych największych amerykańskich miastach łącznie. Plan rewitalizacji miasta pomógł ściągnąć do Nowego Jorku najsłynniejszych artystów, a miasto stało się mekką turystów z całego świata, którzy przyjeżdżają tutaj na pokazy mody, premiery filmowe i teatralne, wielkie wystawy i jeszcze większe zakupy.

Te wszystkie zmiany były kosztowne. Mieszkańcy NYC zapłacili za to między innymi podwyżką podatków od nieruchomości o 18,5 proc.

Fanatyczna wręcz troska Bloomberga o zdrowie mieszkańców spowodowała, że to Nowy Jork jako pierwsze miasto „wygnało" palaczy z biur i barów. Wtedy też burmistrz otrzymał przydomek „Gloomberg" – od gloomy (ponury). Ale nowojorskie rozwiązania zostały skopiowane w innych miastach.

Nie wszystkie rewolucyjne zmiany w mieście mu się udały. Nie zdołał wprowadzić ograniczenia w dostępie do broni palnej (do czego dążył po strzelaninie w Kolorado) ani wprowadzić zakazu podawania słodzonych napojów gazowanych w kinach, na stadionach sportowych i restauracjach.

Uwielbia „Ulicę Sezamkową" za jej wartości edukacyjne i wystąpił w jednej. 10 listopada 2009 roku ogłoszony był w NYC Dniem Ulicy Sezamkowej, Bloomberg wystąpił wtedy w programie razem z Elmo i Kermitem.

Przyszłość w Waszyngtonie

Powszechnie się uważa, że po zakończeniu obecnej kadencji burmistrza Nowego Jorku będzie kandydował na prezydenta Stanów

Zjednoczonych. Przymierzał się już do tego w 2008 r., ale zdecydował się pozostać w Nowym Jorku. Na razie zapewnia, że po zakończeniu kadencji przeniesie się do Waszyngtonu, gdzie planuje stworzenie demokratyczno-republikańskiej koalicji, która zajmie się odbieraniem nielegalnie posiadanej broni, zreformuje prawo imigracyjne – Bloomberg jest zwolennikiem zalegalizowania statusu imigrantów – oraz ułatwi inwestycje w infrastrukturę.

Michael Bloomberg jest również jednym z największych filantropów na świecie. Został prezesem i sponsorem Johns Hopkins University, uczelni, na której studiował i stworzył tam Bloomberg School of Public Health – jeden z najnowocześniejszych na świecie medycznych ośrodków badawczych.

O miliarderze Bloombergu mówi się dzisiaj, że mimo zaawansowanego wieku nadal pozostaje najlepszą partią w Nowym Jorku. Rzeczywiście, jest bajecznie bogaty, prócz tego na całym świecie posiada kilkanaście rezydencji. Sam pilotuje swój śmigłowiec.

Z żoną, Susan Brown, rozwiódł się w 1993 r. Mają dwie córki. Młodsza z nich – Georgina – napisała rodzinną sagę. Twierdzi w niej, że nie czuje przed ojcem żadnego lęku, chociaż doskonale wie, że boi się go przynajmniej połowa Wall Street.

Z pewnością jednak na dzisiejsze miejsce najpopularniejszego burmistrza w Stanach Zjednoczonych zapracował bardzo ciężko. Także fizycznie.

Pytany, jaka według niego jest różnica między biznesem a polityką, odpowiada: w polityce pies zagryzie każdego psa. W biznesie jest dokładnie odwrotnie. O swojej karierze mówi: „Jeśli jest się człowiekiem wykształconym, można zacząć od niczego. Nie miałem pojęcia o mediach i stworzyłem firmę medialną. Nie miałem pojęcia o polityce i zostałem burmistrzem największego miasta w Stanach Zjednoczonych". A podczas odczytu wygłoszonego przed tegorocznymi absolwentami Uniwersytetu Północnej Karoliny powiedział: – No i trzeba się jeszcze w życiu rozpychać łokciami.

Pozostało 89% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację