Jeden z pierwszych ministrów przemysłu w wolnej Polsce zasłynął powiedzeniem, że „najlepsza polityka przemysłowa to brak polityki przemysłowej". Świadomie lub nie ukształtował w ten sposób politykę gospodarczą na następne dziesięciolecia. Rzeczywiście polityki przemysłowej nie mieliśmy, nie mamy i zapewne w najbliższej przyszłości mieć nie będziemy, ponieważ brak jest zaplecza eksperckiego niezbędnego do jej sformułowania. Dwa minione dziesięciolecia, w których osiągnęliśmy „sukces na 75 proc.", dają jednak materiał do koniecznej refleksji, czego w polityce wobec przedsiębiorstw i przedsiębiorców było za dużo, a czego zabrakło.
Z pewnością za dużo było państwowej własności. Państwo polskie nie jest dobrym właścicielem ani zarządcą przedsiębiorstw. Zabrakło więc konsekwentnej prywatyzacji. Za dużo było prób „socjalnego" ratowania źle zarządzanych przedsiębiorstw, a za mało efektywnego wsparcia dla najlepszych firm. Takie wsparcie mogłoby mieć formę zamówień rządowych, politycznego zaplecza dla ekspansji międzynarodowej czy współfinansowania badań i rozwoju. Kolejne rządy – mimo wszystkich dzielących je różnic – z godną podziwu konsekwencją przekazywały sobie niechęć do biznesu i paniczny niekiedy lęk przed kontaktem z „kapitalistami". Za dużo było politycznych nacisków, fiskalizmu i podejrzliwości w stosunku do przedsiębiorców, za mało elementarnej troski o bezpieczeństwo transakcyjne, przestrzeganie równości wobec prawa, tworzenie warunków konkurencji i rozwoju. Bieżącej regulacji, która jest niezbywalną
powinnością nowoczesnego państwa, było więc albo za dużo, albo za mało.
Zeszłowieczna koncepcja arbitralnego typowania najbardziej obiecujących branż i wspierania ich przez państwo straciła już swoją aktualność w warunkach uogólnionej niepewności panującej na rynkach. Wsparcie kluczowych dla przyszłości przedsięwzięć innowacyjnych może się dokonać tylko w jeden sposób: poprzez inwestycje wysokiego ryzyka w wiele obiecujące prywatne projekty. Wobec braku rodzimego venture capital tę rolę musi wziąć na siebie państwo. Tylko jak?
Zabrakło długofalowego programowania niezbędnych warunków przyszłego rozwoju, poczynając od gospodarki wodnej przez energetykę po infrastrukturę drogową, kolejową czy teleinformatyczną. Działania we wszystkich tych kluczowych obszarach mają charakter doraźny. Jedynym wyjściem jest długoterminowe partnerstwo publiczno-prywatne, a to idzie jak po grudzie.