War­to do­dać, że dzia­ło się to w trud­nych la­tach kry­zy­su. In­na spra­wa, że bank czę­sto „ło­wił" klien­tów spraw­ny­mi ak­cja­mi mar­ke­tin­go­wy­mi. Te­raz nad­szedł no­wy etap w roz­wo­ju fir­my. Dzię­ki pie­nią­dzom, któ­re Alior za­mie­rza uzy­skać z gieł­dy, je­go udział w ryn­ku ma się po­dwo­ić. Czy i na tym po­lu od­nie­sie suk­ces, za­le­ży od za­in­te­re­so­wa­nia klien­tów, a to z ko­lei od ce­ny je­go ak­cji.

Na ra­zie zna­my ce­nę mak­sy­mal­ną, któ­ra wy­da­je się tro­chę prze­sa­dzo­na. Przyj­mu­jąc, że zna­leź­li­by się chęt­ni do pła­ce­nia po 71 zł, Alior był­by naj­dro­ższym ban­kiem na war­szaw­skim par­kie­cie. Usta­le­nie tak wy­so­kiej ce­ny nie dzi­wi, gdy we­źmie­my pod uwa­gę, że gru­pa Car­lo Tes­sa­ra, wła­ści­ciel Alior Ban­ku, przy oka­zji ofer­ty chce spie­nię­żyć część swo­je­go biz­ne­su (a mo­że to głów­ny po­wód ofer­ty pu­blicz­nej?). Po­win­ni o tym pa­mię­tać przy­szli i obec­nie klien­ci ban­ku, dla któ­rych prze­wi­dzia­no do­dat­ko­wą za­chę­tę w po­sta­ci pię­cio­pro­cen­to­we­go ra­ba­tu przy za­ku­pie ak­cji.

Tu na­su­wa się pew­ne po­do­bień­stwo do nie­któ­rych ofert Skar­bu Pań­stwa (PZU, Tau­ron), gdzie rów­nież wy­ko­rzy­sty­wa­no pu­blicz­ną ofer­tę do po­zy­ska­nia no­wych klien­tów – nie in­we­sto­rów. Mo­im zda­niem tych dwóch rze­czy nie po­win­no się łą­czyć. Po­wo­dze­nie ofer­ty i tak bę­dzie za­le­ża­ło od po­sta­wy gra­czy in­sty­tu­cjo­nal­nych i od glo­bal­nych na­stro­jów in­we­sto­rów po­zo­sta­ją­cych pod wpły­wem wy­da­rzeń w stre­fie eu­ro oraz w USA.