Mimo tych wątpliwości uważam, że działania prezydenta nakierowane na ożywienie dyskusji nad wejściem do strefy euro są jednak bardzo potrzebne. Jeśli bowiem nie będzie się dyskutować nad rozwiązaniami obecnie kontrowersyjnymi, ale dającymi na dłuższą metę szansę realnego zakotwiczenia Polski w europejskiej pokryzysowej strukturze instytucjonalnej, to powstanie niebezpieczna intelektualna próżnia. Próżnię tę będą wypełniać o wiele bardziej kontrowersyjne, by nie powiedzieć „egzotyczne", pomysły szukające inspiracji w odległej historii, a nie w potrzebie rozumnej interpretacji trudnych obecnych uwarunkowań.
„Strefa złotego" i „łupkowe eldorado"
Przykładem takiego niebezpieczeństwa jest tekst J. Staniłko („Rz" z 17 stycznia br.). Autor ten dyskusję o euro traktuje jako „stratę czasu" i z pełną powagą roztacza neojagiellońską wizję, w której jednym ze „strategicznych celów geopolitycznych, adekwatnych do problemów Polski" jest to, by „w ciągu najbliższych kilkunastu lat złoty stał się regionalną walutą rozliczeniową i rezerwową na podobieństwo franka szwajcarskiego". Szkoda, że autor nie wyjaśnia przy okazji, dlaczego Łotwa, która powinna być naturalnym kandydatem do „strefy złotego", z taką determinacją walczyła o utrzymanie stałego kursu swojej waluty do euro i zdecydowała się na niezwykle bolesny program dostosowawczy.
Moim zdaniem również wizję S. Kawalca, której istota sprowadza się do tytułowego „euro zagrozi łupkom", należy zaliczyć do bardzo wątpliwych konstrukcji myślowych. Budowanie głównego argumentu przeciwko członkostwu w strefie euro na podstawie wiary, że czeka nas „łupkowe eldorado" jest przykładem ryzyka, jak dyskusja może być przekierowywana na ślepy tor.
Co ciekawe, autor obawia się wystąpienia niekorzystnego skutku członkostwa dopiero wtedy, „gdy dochody związane z wydobyciem gazu przestaną rosnąć lub zaczną się obniżać". Szkoda natomiast, że nie wyjaśnił, w jaki sposób pozostawanie poza strefą euro miałoby nas chronić przed skutkami „choroby holenderskiej" w okresie „łupkowego eldorado". Zapomniał wspomnieć, że Holandia została dotknięta przez tę chorobę, gdy jeszcze miała własną walutę narodową (podobny efekt wystąpił zresztą w Wielkiej Brytanii po odkryciu złóż w Szkocji).
Zamiast poszerzać dyskusję o mgliste wizje i sny o potędze, należy obecnie skoncentrować ją na pogłębianiu zrozumienia kosztów i korzyści realistycznego celu w postaci członkostwa w strefie euro. Nasuwa się pytanie, o który element bilansu należałoby zacząć się spierać w pierwszej kolejności.