W zasadzie to nie wiem jak można się tak podłożyć. Bajki od zawsze kojarzą się z czymś nieprawdziwym, wymyślonym. I dokładnie taka jest reklama pożyczki Banku PKO BP. Nieprawdziwa, wymyślona. Bo jaki jest przekaz płynący z reklamy? Przynieś nam PIT a dostaniesz pożyczkę. Więcej. Na stronie internetowej bank chwali się wyjątkowo niskim oprocentowaniem – 11,99% w skali roku. I zaznacza tę informację na czerwono. Bije po oczach, trudno dostrzec cokolwiek innego. A warto przeczytać to, co napisane jest małym drukiem i czcionką w dużo jaśniejszym odcieniu. Chociaż w tej ofercie są też warunki, o których zwykły klient nie dowie się ze strony internetowej. Ale po kolei.
Najpierw rozprawmy się z „promocyjnym" oprocentowaniem. 11,99% - to oprocentowanie dla pożyczki ubezpieczonej i zaciągniętej, na co najmniej 5 lat. Ubezpieczenie pożyczonych 15 tys. złotych, (bo taki przykład drobnym druczkiem podaje bank) kosztuje 2604 złote. Za te pieniądze można ubezpieczyć przyzwoitej klasy samochód. Do tego dochodzi jeszcze prowizja za udzielenie kredytu i oprocentowanie rzeczywiste rośnie do 24,34% (dane banku na 4 marca). I w ten sposób informacja o niskim oprocentowaniu zamienia się w bajkę...
PIT – tyle wystarczy, aby dostać pożyczkę. Żadnych zaświadczeń o dochodach – reklamuje się PKO BP. Zastanawiam się, dlaczego bank od razu nie zdradza szczegółów tej oferty? Bo przecież i tak mnóstwo ludzi przyjdzie do banku i tam dowie się, że PIT nie wystarczy. Trzeba będzie, więc odesłać ich z kwitkiem. Zeznanie roczne mogą pokazać tylko ci, którzy zatrudnieni są na etat, mają rentę lub emeryturę. A jak ktoś pracuje na umowę o dzieło, lub zlecenie? Nie jest wtedy poważnym partnerem dla banku. Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że informacji tej bank nie zawarł nawet w szczegółach opisanych drobnym druczkiem. Pojawia się ona tylko w materiałach prasowych... niedostępnych dla wszystkich.
W zarządzeniu z 9 grudnia 1708 roku car Rosji Piotr I Wielki pisał: Podwładny powinien przed obliczem przełożonego mieć wygląd lichy i durnowaty, tak by swoim pojmowaniem sprawy nie peszyć przełożonego. Oglądając takie reklamy jak ta PKO BP mam wrażenie, że bank, chciałby, aby taka właśnie była postawa klientów, którzy przychodzą do jego oddziałów. Na szczęście klienci pojmują więcej niż mogłoby się bankom wydawać.
Ernest Bodziuch,