O chodzi w gazowej grze

No i znowu mamy problem z rosyjskimi gazociągami. Najpierw Moskwa chciała kłaść rurę pod Bałtykiem, a my upieraliśmy się, że wolelibyśmy drugą nitkę gazociągu jamalskiego. Teraz nagle – ni z tego, ni z owego – zaczęli się interesować budową Jamału 2, czym nas całkiem zaskoczyli.

Publikacja: 12.04.2013 03:17

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Foto: Fotorzepa, Pasterski Radek PR Pasterski Radek

Premier nic o tym nie wiedział, minister wygłosił nerwowe oświadczenie, że nikt za nas nie podejmie decyzji o jakimkolwiek gazociągu idącym przez Polskę – co przecież jest zrozumiałe samo przez się. A przez nasze media przetoczyła się długa fala dyskusji o tym, czy podpisane przez Gazprom i EuRoPol Gaz memorandum jest spisanym własną krwią cyrografem, czy tylko niewiążącą deklaracją intencji.

W sumie nie ma się co dziwić, że do sprawy rosyjskich gazociągów podchodzimy z dużą ostrożnością. Gdzieś głęboko w pamięci mamy przecież wspomnienia czasów, gdy ówczesny ZSRR szantażował „bratnią" PRL groźbą zakręcenia kurka z gazem.

Kto tego nie pamięta, z pewnością przypomni sobie sytuację sprzed kilku lat, kiedy takie groźby zostały rzeczywiście zastosowane wobec Ukrainy (co odczuła również znaczna część Europy). A kto ma nadal kłopoty z pamięcią, być może wspomni triumfalistyczne tony, w jakie uderzano w Moskwie podczas otwierania Gazociągu Północnego, który – czego nie ukrywano – miał dać Rosji do ręki potężne narzędzie nacisku na kraje Europy Środkowo-Wschodniej.

Przez nasze media przetoczyła się fala dyskusji o tym, czy memorandum jest spisanym własną krwią cyrografem, czy tylko niewiążącą deklaracją intencji

Co więc się nagle stało takiego, że na stół wrócił pomysł drugiej nitki gazociągu jamalskiego? W Polsce zahuczało od domysłów, doszukujących się pułapek w propozycji – od pokrzyżowania naszych planów wydobycia gazu z łupków, poprzez uderzenie w strategię większej dywersyfikacji dostaw, aż po chytry plan jeszcze większego nacisku na Ukrainę (a dopiero pośrednio, tą drogą, na nas).

Myślę jednak, że w grę może wchodzić coś znacznie prostszego. Jeszcze kilka lat temu Moskwa była przekonana, że dostawy gazu ziemnego są jej najpotężniejszą bronią w walce o odzyskanie dominującej pozycji politycznej na wschodzie Europy. Latem roku 2008, gdy rosyjskie wojska upokarzały Gruzję, a ceny surowców energetycznych biły historyczne rekordy, w Moskwie najwyraźniej sądzono, że sile gazu nic się nie oprze.

Europa miała stać w kolejce – a potężny rosyjski dostawca miał według swego imperialnego widzimisię decydować o tym, komu i za ile zechce bezcenny surowiec sprzedać, a kogo zostawić w kolejce na mrozie (my raczej byliśmy skazani na to drugie).

I oto nagle stał się cud. Amerykanie opracowali nową, rewolucyjną technologię wydobycia gazu, która prawdopodobnie doprowadzi do radykalnego spadku jego cen na całym świecie. Ku swojemu zdumieniu Rosjanie nagle odkryli, że zamiast kolejki potulnie proszących o dostawy europejskich klientów może ją czekać sytuacja odwrotna. Dobijanie się do drzwi grymaszących odbiorców, żądających coraz większych upustów cenowych pod groźbą przerzucenia się na innych dostawców.

I to jest pewnie powód, dla którego zamiast straszyć zakręcaniem kurka, Rosjanie zdecydowali się raczej zaprezentować jako wiarygodny dostawca, gotów inwestować w nową nitkę Jamału i kusić środkowoeuropejskich odbiorców wieloletnim bezpieczeństwem dostaw. Nawet nas.

A my się oczywiście nie musimy wcale na to zgodzić. Ale na pewno nie powinniśmy też z góry i bez zastanowienia takiej propozycji odrzucać.

Premier nic o tym nie wiedział, minister wygłosił nerwowe oświadczenie, że nikt za nas nie podejmie decyzji o jakimkolwiek gazociągu idącym przez Polskę – co przecież jest zrozumiałe samo przez się. A przez nasze media przetoczyła się długa fala dyskusji o tym, czy podpisane przez Gazprom i EuRoPol Gaz memorandum jest spisanym własną krwią cyrografem, czy tylko niewiążącą deklaracją intencji.

W sumie nie ma się co dziwić, że do sprawy rosyjskich gazociągów podchodzimy z dużą ostrożnością. Gdzieś głęboko w pamięci mamy przecież wspomnienia czasów, gdy ówczesny ZSRR szantażował „bratnią" PRL groźbą zakręcenia kurka z gazem.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację