Za czasów mojej młodości, która upłynęła w PRL, o należnościach, na których spłatę trudno było liczyć, mówiło się: „jak w radzieckim banku: nie przepadnie i nie dostaniesz". W cywilizowanych gospodarkach rynkowych za najbardziej solidnego i niezawodnego płatnika zwykło się uważać państwo. Zaczęliśmy wątpić w słuszność tej opinii, obserwując w zeszłym roku masowe bankructwa wykonawców i podwykonawców robót publicznych w Polsce. Nie jest to jednak wyłącznie polski problem. W 2011 r. (według najnowszych danych Eurostatu) zaległości płatnicze państwa wobec sektora prywatnego wynosiły ponad 4 proc. PKB we Włoszech, ponad 3 we Francji i ponad 2 proc. w Słowenii, Irlandii i Portugalii. Są to kwoty tak olbrzymie, że aż trudno uwierzyć. A jednak informacje te potwierdzają inne źródła, między innymi EBC.
Jego prezes Mario Draghi twierdzi, że spłata tych należności mogłaby dostarczyć wielu krajom strefy euro silniejszego bodźca rozwojowego niż dalsze luzowanie polityki monetarnej. W 2012 r. rząd Hiszpanii wyrównał zaległości wobec sektora prywatnego o wartości 2,7 proc. PKB. Według źródeł hiszpańskich powiększyło to PKB o 0,5–0,8 proc. JP Morgan uważa, że ten wpływ był jeszcze silniejszy. W przypadku Włoch całkowita spłata zaległych należności wobec sektora prywatnego mogłaby podnieść PKB nawet powyżej 1 proc. Nie ulega wątpliwości, że w krajach, w których banki prowadzą restrykcyjną politykę kredytową wobec przedsiębiorstw, zastrzyk gotówki dla sektora prywatnego może mieć silne działanie prowzrostowe. Polska wydaje się takim właśnie krajem.
Warto się zastanowić nad przyczynami zaległości płatniczych państwa. Niewątpliwie winne są skomplikowane biurokratyczne procedury i opieszałość działania administracji państwowej. Rzeczywiste i wyimaginowane przez tę administrację na własny użytek wymogi narzucone przez UE przy korzystaniu z jej funduszy wzmacniają ten efekt. Nieprzejrzystość procedur przetargowych i ciągle pojawiające się wątpliwości dotyczące ich uczciwości dodatkowo wydłużają terminy płatności. Kreatywna księgowość Ministerstwa Finansów zmierzająca do przesuwania płatności tak, by obniżać dług publiczny w danym okresie ma też niemałe znaczenie. Zasadniczą przyczyną jest jednak fundamentalna nierówność stron w relacjach: państwo – prywatny przedsiębiorca. Nawet jednodniowe opóźnienie wpłaty podmiotu prywatnego na rzecz Skarbu Państwa owocuje sankcjami i karami pieniężnymi. A „prywaciarz" niech czeka...
Andrzej K. Koźmiński, prezydent Akademii Leona Koźmińskiego